- Mam żal do premiera o to, że cały czas jest parę spraw niewyjaśnionych - powiedziała w "Piaskiem po oczach" Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, która zginęła w Smoleńsku. - Mam żal za cały ten bałagan, który narastał po katastrofie - dodała. Oceniła również, że w pierwszych chwilach po tragedii zdarzało się, że rodziny ofiar "były odsyłane z kwitkiem" przez stronę rządową, "wobec czego zaczęła w nich narastać podejrzliwość".
W 4. rocznicę katastrofy smoleńskiej zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza przedstawił raport "Cztery lata po Smoleńsku", którego ustalenia wskazywać mają na to, że na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchu. W posiedzeniu, na którym przedstawiono najnowsze wnioski, uczestniczyli członkowie rodzin niektórych ofiar katastrofy.
- Nie znalazłam nigdy żadnych przesłanek, które by mówiły, że to był zamach. Żadna z teorii dotyczących zamachu mnie nie przekonała - powiedziała w "Piaskiem po oczach" Barbara Nowacka.
Podkreśliła przy tym, że dla niektórych rodzin wiara w to, że 10 kwietnia 2010 r. doszło do zamachu, może być sposobem radzenia sobie z "dramatem, tragedią i sytuacjami po katastrofie". - Rodziny dopytywały i właściwie były odsyłane z kwitkiem bardzo często, wobec czego podejrzliwość zaczęła w nich narastać - powiedziała Nowacka.
"Mam żal za cały ten bałagan"
Jak dodała, sama nie uczestniczyła w pierwszych po katastrofie spotkaniach ze stroną rządową. Wspominała jednak, że w czasie jednego ze spotkań, w którym już brała udział, "była zaskoczona stosunkiem premiera i obecnych tam członków rządu do rodzin".
- Rodziny zadawały dużo pytań, często ostrych. Ale tak jak rozmawiamy z osobą zdenerwowaną, osobą w traumie, trzeba odpowiadać, a nie ignorować i odsyłać - wyjaśniła. - Na pewno nie było to pomocne w wyjaśnianiu wątpliwości - oceniła.
Barbara Nowacka przyznała, że ma żal do premiera o to, że "cały czas jest parę spraw niewyjaśnionych".
- Mam największy smutek, że obchodów takich symbolicznych, państwowych w tym roku w zasadzie nie było. Mam też żal za ten cały bałagan, który narastał po katastrofie - dodała.
Podkreśliła, że tragedia była wynikiem "zaniedbań i tej ekipy, i poprzednich ekip rządzących".
- To, co się stało potem, pokazywało pewien bałagan - powiedziała Nowacka.
- Parę takich drobnych rzeczy, które niepotrzebnie padły, np. to, że marszałek Kopacz twierdziła, że była przy wszystkich sekcjach. Potem się okazało, że nie była. Przekopana ziemia, potem się okazuje, że nie była przekopana. Nie wiem, po co to budowanie, że coś się zrobiło, skoro się tego nie zrobiło - wyliczała Nowacka.
"Po kilku dniach wszystko powinno wrócić do normy"
Wśród "grzechów na sumieniu" obecnej ekipy rządzącej Nowacka wymieniła "zaniechania, zaniedbania i drobne kłamstwa, które nie były potrzebne".
- Proszę mi wierzyć, zaraz po katastrofie był potworny bałagan, który jeszcze dało się tłumaczyć przez pierwsze dwa, trzy dni olbrzymim szokiem i tym, że mechanizmy państwa nie umiały się uruchomić. Po kilku dniach jednak wszystko powinno zacząć działać, wrócić do normy - powiedziała. Podkreśliła przy tym, że bezpośrednio po katastrofie "działo się wiele przedziwnych rzeczy". - Instytucje państwowe nie działały tak, jak mi się wydaje, że powinny - podkreśliła, dodając, że ich rolę przejął Sejm. - On nas chociażby informował, bo z innych źródeł docierały informacje czasami sprzeczne. Jeżeli Sejm i jego urzędnicy i urzędniczki przejmują rolę państwa, to jest trochę słabo - dodała. - A późniejsze rzeczy, które dotyczyły sprowadzenia wraku, pomylone ciała... Tego się już nie da zwalić na paraliż sytuacji - zaznaczyła.
Pomnik w Smoleńsku? "To pomysł upiorny"
Zapytana o to, czy powinien powstać pomnik upamiętniający Lecha Kaczyńskiego, Nowacka podkreśliła, że "gdyby mogła, wybudowałaby pomnik wszystkich", którzy zginęli 10 kwietnia. - W naszej kulturze buduje się pomniki. Spotykam się z narracją, że po raz kolejny rodziny smoleńskie chcą rozmawiać o pomniku. Nie za bardzo chcemy, ale wiemy, że ten symbol jest potrzebny - powiedziała.
Zaznaczyła również kategorycznie, że planowany pomnik w Smoleńsku nie powinien stanąć. - Nie chcą go rodziny. Przykrywa, dla niektórych materiał dowodowy, dla innych szczątki - wyjaśniła, dodając, że stoi tam już tablica upamiętniająca katastrofę.
- Zresztą będziemy o tym pamiętać całe lata. Zalewanie całej przestrzeni betonem i stawianie tam czegoś jest pomysłem upiornym - podkreśliła.
Kontrowersyjne słowa Palikota
Barbara Nowacka kandyduje w tegorocznych wyborach do europarlamentu z ramienia koalicji Europa Plus TR. Szef Twojego Ruchu Janusz Palikot zasłynął w przeszłości wieloma ostrymi i bulwersującymi wypowiedziami o katastrofie w Smoleńsku. Zapytana o to, czy poruszała ten temat w dyskusjach z szefem ugrupowania przyznała, że "rozmawiała o ogólnym podejściu do katastrofy", a godzenie w dobre imię ofiar mogłaby zarzucić "większości polityków".
- Nie chcę cały czas rozprawiać o tym, co było, tylko patrzeć, co można dalej zrobić. Żyjemy cały czas tym, że ten powiedział jedno, tamten drugie. A życie Polski biegnie dalej - podkreśliła.
Dodała, że podobnie jak słowa Janusza Palikota mogły wywołać oburzenie u części rodzin ofiar katastrofy, dla innych problemem są słowa Antoniego Macierewicza.
- Nie zmienia to faktu, że nie chcemy żyć w Polsce takich podziałów, chcemy iść do przodu - dodała.
Wyjaśniając, dlaczego startuje z listy wyborczej Europy Plus Nowacka podkreśliła, że "w każdej partii" mogłaby znaleźć ludzi, "mówiących rzeczy, z którymi się nie zgadza, głównie na temat katastrofy".
"U niektórych polityków dostrzegam wyłącznie cynizm"
Nowacka podkreśliła, że wierzy w szczerość intencji ludzi, którzy pojawili się w czwartek na Krakowskim Przedmieściu. - U niektórych polityków dostrzegam natomiast wyłącznie odruch cynizmu - powiedziała.
Poproszona o podanie konkretnego przykładu, wskazała Antoniego Macierewicza. Zapytana o to, czy podobnie ocenia prezesa PiS podkreśliła: - Jarosław Kaczyński stracił tam brata. Nie można oceniać go tak pochopnie, bo to dla niego też wielka trauma.
Autor: kg/tr/kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24