Janusz Kurtyka zapowiada opublikowanie nowych materiałów, które mają potwierdzać, że TW "Alkiem" był Aleksander Kwaśniewski. W 2000 roku Sąd Apelacyjny na podstawie dostępnych wtedy dokumentów z IPN uznał, że "zabezpieczenie operacyjne" w materiałach służby bezpieczeństwa i późniejsza zmiana jego kwalifikacji na "tajnego współpracownika" o pseudonimie "Alek" dotyczą Aleksandra Kwaśniewskiego. Sąd zaznaczył jednak, że nie ma możliwości sprawdzenia, czy zakwalifikowanie go jako TW było zgodne ze stanem rzeczywistym. Czy nowe dokumenty Instytutu to udowodnią?
Nowe dokumenty na temat TW "Alka" mają ujrzeć światło dzienne w maju. Według szefa Instytutu na ich podstawie można kategorycznie stwierdzić, że Aleksander Kwaśniewski "w latach 1983-1989 był rejestrowany jako TW "Alek" przez Departamenty II i III MSW" - To polityczny aparatczyk - powtarza Kurtyka. Prezydent zarzuty odpiera i powtarza, że "Alkiem" nie był, a w 2000 roku Sąd Apelacyjny uznał, że nie skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym.
To prawda, ale sędziowie nie zabrali wówczas jednoznacznego stanowiska i nie wypowiedzieli się kto "Alkiem" jest. Mało tego - w ustnym uzasadnieniu korzystnego dla Kwaśniewskiego wyroku sędzia Grzegorz Karziewicz zaznaczył, że "zabezpieczenie operacyjne" w materiałach służby bezpieczeństwa i późniejsza zmiana jego kwalifikacji na "tajnego współpracownika" o pseudonimie Alek dotyczą właśnie Aleksandra Kwaśniewskiego. W kwestii rejestracji sąd stwierdził zatem to samo, co Kurtyka.
"Napisał prawdę"
Przewodniczący składu sędziowskiego podkreślił jednak wówczas, że nie było możliwości sprawdzenia, czy zakwalifikowanie Kwaśniewskiego jako tajnego współpracownika było zgodne ze stanem rzeczywistym. Sędziowie nie otrzymali ani kart rejestracyjnych, ani teczki personalnej tajnego współpracownika, nie uzyskali także informacji, czy złożył on ustną bądź pisemną deklarację współpracy.
Sędzia powtarzał też wówczas, że zeznania byłych oficerów SB nie wskazywały "na istnienie jednoznacznych podstaw do dokonania w dzienniku operacyjnym zmiany kwalifikacji osoby zabezpieczonej na tajnego współpracownika". - Prezydent napisał prawdę w oświadczeniu lustracyjnym. Za współpracownika organów bezpieczeństwa PRL uważa się osobę, która tę współpracę prowadziła jednocześnie tajnie, świadomie i podejmowała rzeczywiste działania na rzecz służb specjalnych. W tej sprawie te przesłanki nie zostały spełnione - tak brzmiało końcowe orzeczenie sądu ws. Kwaśniewskiego.
Domniemanie niewinności
Uzasadniając tę decyzję sędziowie powołali się także na obowiązującą w prawie karnym zasadę domniemania niewinności rozumianą w przypadku lustracji jako "domniemanie zgodności oświadczenia lustracyjnego z prawdą". - Dopóki nie zostało udowodnione, że osoba lustrowana minęła się z prawdą, dopóty nie można zakładać, iż jej oświadczenie nie było zgodne z prawdą - tłumaczył w 2000 roku Karziewicz.
Orzeczenie sądu było zgodne z wnioskiem adwokata byłego prezydenta. Aleksander Kwaśniewski wychodząc z sali powiedział, że "ci wszyscy, którzy używają procesu lustracyjnego dla swoich celów politycznych, muszą pamiętać, że jest tak, jak mówił poeta: są w ojczyźnie rachunki krzywd i obca dłoń ich nie przekreśli". - Ci, którzy manipulowali materiałami nie mogą być spokojni - zaznaczał.
Źródło: "Rzeczpospolita", tvn24.pl