Na gdańskim lotnisku służby zbierają dane osób, które wracają z USA i Meksyku, a mają podejrzenia, że mogły zarazić się grypą. Podróżnym z Okęcia rozdawane są z kolei ulotki, co robić, by zabezpieczyć się przed atakiem wirusa i gdzie kierować pierwsze kroki, kiedy grypa już zaatakuje. - Na razie sytuacja jest pod kontrolą - zapewnia straż graniczna.
- Nie ma powodów do paniki - mówi premier Donald Tusk. Mimo to, na polskich lotniskach służby postawione są w stan najwyższej gotowości. Na Okęciu straż graniczna obserwuje pasażerów i informuje ich o zagrożeniach związanych z pojawieniem się w Europie pierwszych przypadków zachorowań na świńską grypę. Kontroli poddawane są również osoby przylatujące z krajów, gdzie wystąpiły przypadki infekcji.
- Na lotnisku rozdawane są ulotki dla wylatujących i przylatujących. Wylatującym radzimy, jakie środki musi przedsięwziąć pasażer, kiedy leci poza granice naszego kraju, a dla przylatujących mamy informacje, co należy zrobić, kiedy taka osoba poczuje się źle i stwierdzi objawy, które mogą uchodzić za objawy świńskiej grypy - tłumaczy w TVN24 rzecznik lotniska Okęcie Jakub Mielniczuk.
Kontrolują w całej Polsce
Podróżnych przylatujących z Meksyku i USA kontrolują też strażnicy na innych polskich lotniskach. Na razie jednak żaden przypadek nie wzbudził szczególnych obaw kontrolujących. - Osoby, które zdradzają objawy przeziębienia, czy grypy są od razu kierowane na pogotowie przy lotnisku - mówi podporucznik Mariusz Wolniak ze straży granicznej na gdańskim lotnisku im. Lecha Wałęsy.
Na razie w Polsce nie odnotowano żadnego przypadku świńskiej grypy u człowieka. Po południu potwierdziły się informacje, że nosicielką wirusa nie jest pacjentka, która przebywa w szpitalu w Zielonej Górze (wcześniej były takie obawy). - To infekcja dróg oddechowych, jest też problem z zatokami, w których pojawił się stan zapalny, ale na pewno nie ma żadnej świńskiej grypy - powiedziała rzecznik zielonogórskiego szpitala Adriana Wilczyńska.
"Powiedziała, że mogę nie żyć za trzy dni"
Władze zapewniają, że cały czas monitorują sytuację i są przygotowane na najgorsze. - Gdyby pokazały się choć pierwsze przypadki świńskiej grypy, to będziemy postępowali dokładnie tak, jak w Zielonej Górze. Pacjentka została przyjęta, zdiagnozowana i odizolowano ją od pozostałych chorych. Nie ma powodu do straszenia polskich obywateli - podkreślała we wtorek rano minister zdrowia Ewa Kopacz.
Ale przykład pacjentki z Warszawy pokazuje, że czasami obywateli straszą sami lekarze. Tak było w przypadku kobiety, która zgłosiła się do przychodni z kaszlem i katarem, a lekarka - posiłkując się informacją, że pacjentka pracuje na lotnisku - w pierwszej chwili zdiagnozowała u niej "ptasią grypę' i poinformowała, że "może nie żyć za trzy dni". "Ptasia grypa" okazała się zwykłym przeziębieniem.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: EastNews