- Uznaję, że to była opinia pana premiera Glińskiego, nie stanowisko rządu - powiedziała o słowach ministra kultury Piotra Glińskiego, który w ostrych słowach skrytykował telewizję publiczną, minister edukacji Anna Zalewska. - Głos powinien jako minister kultury zabrać już dużo wcześniej - dodał Cezary Tomczyk, poseł PO.
Politycy komentują słowa wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, który w ostrych słowach skrytykował telewizję publiczną w niedzielnych "Wiadomościach". Krytykował podejście telewizji do tematu organizacji pozarządowych oraz odpowiadał na pytania dotyczące swojej żony. Fundacja z którą jest związana otrzymała 50 tys. zł od kierowanego przez Glińskiego ministerstwa kultury. Wicepremier wyjaśniał, że ministerstwo przekazuje dotacje kilkunastu tysiącom podmiotów.
"Zapewne ma na to dowody"
- Pan premier Gliński został niejako wymyślony przez Jarosława Kaczyńskiego. Został zaprezentowany z tego już słynnego tabletu na mównicy sejmowej i tak rozpoczęła się jego kariera polityczna - mówił o wicepremierze poseł PO, Cezary Tomczyk. - Ale trzeba pamiętać, że wicepremier Gliński to też profesor, to człowiek o swoim dorobku naukowym, w którym widać też pewną zmianę. Ktoś wreszcie nadepnął mu na odcisk, ktoś zaatakował bezpośrednio jego rodzinę i wreszcie zabrał głos. Tylko że ten głos powinien jako minister kultury zabrać już dużo wcześniej i w wielu innych sprawach - dodał.
- Wczoraj mieliśmy wywiad, który przejdzie do historii - wywiad pana premiera Glińskiego - mówiła Kopacz na poniedziałkowej konferencji prasowej podsumowującej rok rządu Beaty Szydło w obszarze edukacji. - (TVP) edukuje społeczeństwo, w związku z tym usłyszeliśmy ze szczególną szczerością od pana wicepremiera, w jakiż to sposób PiS edukuje dzisiaj to społeczeństwo. Edukuje w bardzo określonych obszarach, w swoisty sposób, a mianowicie telewizja publiczna stała się tubą propagandową opcji rządzącej - dodała była premier.
Senator PiS, Grzegorz Bierecki, stwierdził, że jeśli wicepremier Gliński zabrał w tej sprawie głos, to znaczy, że ma dowody na to, iż są podstawy aby sądzić, że materiały telewizji publicznej były nierzetelne. - Jeśli taką tezę stawia, to zapewne ma na to dowody. Jeśli ktoś czuje się pomówiony, jest droga sądowa. Będzie mógł skorzystać z takiej drogi - powiedział senator. - Nie sądzę, żeby telewizja bez dokumentów decydowała się takie tezy przedstawiać - dodał jednak Bierecki.
Słowa ministra komentowała też Anna Zalewska, minister edukacji. Pytana w RMF FM, czy minister Gliński straci posadę, odpowiedziała, że to była opinia pana premiera, nie stanowisko rządu. - Mam nadzieję, że - rzeczywiście - krytyczne uwagi jednej i drugiej strony znajdą się w rozwiązaniach, które będą wspierać organizacje pozarządowe - powiedziała.
Europoseł PIS, Ryszard Czarnecki, stwierdził, że była to sytuacja wyjątkowa. - Profesor Gliński jest człowiekiem spokojnym, umiarkowanym, stonowanym. Jeżeli raz zagrzmiał, to rozumiem, że nie jest to norma, tylko raczej wyjątek, który potwierdza regułę, że jest człowiekiem spokojnym, miłym, opanowanym, grzecznym, kulturalnym i jeszcze sto innych przymiotników - powiedział.
Ostre słowa Glińskiego
Profesor ocenił, że w "Wiadomościach od jakiegoś czasu próbuje się zupełnie niepotrzebnie prowadzić krucjatę przeciwko sektorowi pozarządowemu". Wicepremier był m.in. pytany o swoje piątkowe słowa, w których przeprosił przedstawicieli organizacji pozarządowych, w tym m.in. Zofię Komorowską, Różę Rzeplińską i Jana Jakuba Wygnańskiego. - Te osoby były stawiane w krytycznym świetle w związku z tym, że sektor pozarządowy czasami realizuje jakieś rzeczy w sposób niewłaściwy (...). To naprawdę nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś jest z kimś spokrewniony. Tego typu polemik nie powinniśmy prowadzić - mówił w piątek.
W "Wiadomościach" powiedział, że przepraszał w imieniu własnym, "osoby, które w polskim rządzie są odpowiedzialne za programy dotyczące społeczeństwa obywatelskiego". W ocenie Glińskiego, sektor pozarządowy "nie działa źle dlatego, że takie czy inne osoby z kimś spokrewnione w nim działają, tylko z zupełnie innych powodów".
Odpowiadał też na pytania, czy właściwe jest to, że fundacja z którą związana jest jego żona, otrzymała 50 tys. zł od kierowanego przez Glińskiego ministerstwa kultury. - Czy pan nie widzi w tym niczego niestosownego? - pytał dziennikarz. - Po pierwsze my przekazujemy rocznie jako ministerstwo tego rodzaju dotacje kilkunastu tysiącom podmiotów, po drugie nie miałem świadomości akurat, że moja żona jest delegowana ze swojej fundacji do rady tego innego podmiotu. O ile wiem, ta fundacja do nas zwracała się także z innymi wnioskami, inne nie były rozstrzygnięte pozytywnie. Decyduje o tym niezależna komisja. Zarzucanie mi, że ja daję swojej żonie 50 tys. zł ... Naprawdę, mogę się tylko roześmiać - oświadczył. - To jest nieprofesjonalne, co państwo robicie - zwrócił się do dziennikarza.
- Przykro mi, że w telewizji publicznej, po zmianie politycznej, na którą ja harowałem przez wiele lat tego rodzaju zarzuty mnie spotykają, nie wiem, jak mam to rozumieć, to jest jakiś koszmar, dom wariatów. Państwo żeście oszaleli z tymi programami dotyczącymi organizacji pozarządowych, z tymi grafami łączącymi jakieś organizacje, pokazywaniem zdjęć przestępców (....), to wygląda jak listy osób, których się poszukuje - powiedział wicepremier.
Autor: mart/tr / Źródło: TVN 24, RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24