Były minister zdrowia Marek Balicki atakuje obecną szefową resortu Ewę Kopacz za decyzje m.in. w sprawie finansowania leczenia onkologicznego. - Minister zaakceptowała groźne decyzje prezesa NFZ w kwestii chemioterapii niestandardowej. Dopiero pod wpływem protestów się z nich wycofała - powiedział w "Faktach po Faktach" Balicki. Zaprzecza mu wiceminister Marek Twardowski. Z kolei Władysław Stasiak z Kancelarii Prezydenta uważa, że konsekwencje powinien ponieść przede wszystkim szef NFZ.
Według Balickiego sekwencja wydarzeń wyglądała następująco: 20 sierpnia 2009 Ministerstwo Zdrowia wydaje rozporządzenie, w którym nie ma groźnych zapisów zagrażających leczeniu pacjentów; 3 listopada prezes Narodowego Funduszu Zdrowia wydaje zarządzenie, w którym pojawiają się te zapisy; w połowie grudnia minister zdrowia wydaje projekt nowelizacji swojego rozporządzenia z sierpnia, w którym przekazuje decyzje w ręce NFZ. - Pani minister de facto zaakceptowała zmiany wprowadzone przez fundusz - zauważa Marek Balicki.
"Nigdy nie weszło w życie"
Wiceminister zdrowia w resorcie Ewy Kopacz Marek Twardowski broni swojej szefowej. - To rozporządzenie, które obecnie jest w Centrum Legislacyjnym rządu nie ma żadnych zapisów, które przesuwałyby kompetencje decyzyjne w tej sprawie na NFZ - mówi Twardowski. Zaznacza, że takie zapisy nigdy nie weszły w życie. - Nie weszły, bo pod wpływem protestów pani minister się z nich wycofała - odpowiada Balicki.
"Wydała polecenie"
Wiceminister Twardowski opisywał natomiast późniejsze działania rządu, które miały zapobiec problemom pacjentów. - 30 grudnia pani minister wydała polecenie prezesowi NFZ, aby zmienił niefortunny zapis, który mógł sprawić trudności interpretacyjne - powiedział. - W gmachu przy Miodowej (siedziba ministerstwa - przyp. red.) nigdy nikt nie przyjmował do wiadomości, żeby zawęzić dostęp do chemioterapii niestandardowej - mówi Twardowski i zaznacza: - Są pieniądze na chemioterapię niestandardową w planie NFZ.
"Przepraszam"
Marek Twardowski przyznał też, że "nie utożsamia się ze słowami prezesa NFZ z konferencji prasowej", podczas której Jacek Paszkiewicz winę za zaistniała sytuację zrzucał na lekarzy. - Spodziewałem się przeprosin, ale one nie padły. Dlatego przepraszam w imieniu prezesa NFZ, w imieniu swoim. Przepraszam w imieniu wszystkich - powiedział Twardowski w "Fatach po Faktach".
Paszkiewicz do dymisji
Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak, który był gościem programu "24 godziny" uważa, że głównym odpowiedzialnym w sprawie jest NFZ i jego szef. - Ja myślę, że ktoś powinien za to odpowiedzieć. W szczególności prezes NFZ - mówi minister. Konsekwencją błędów powinna być - zdaniem Stasiaka - dymisja Paszkiewicza. Stasiak zarzuca jego podwładnym arogancję w odnoszeniu się do ich zaniedbań. - Błędy popełniają wszyscy, ale jak ktoś wobec własnych błędów odnosi się z nonszalancją i arogancją, powinien za to odpowiedzieć - mówi. Nie chciał się natomiast wypowiadać na temat tego, czy zdymisjowana powinna zostać minister Ewa Kopacz.
Stasiak, który liczy na szybkie doprowadzenie do końca całej sprawy, największe pretensje ma do tego, że problemem zajęto się dopiero wtedy, kiedy nagłośniły go media, a nie wtedy, kiedy cierpieli pacjenci. - Dopóki sprawa nie została rozbuchana medialnie, to była bagatelizowana - mówi. - Kiedy stała się medialna, to zaczęto się zastanawiać, jakie działania podjąć, dopiero wtedy. Nie wtedy kiedy chorzy cierpieli - dodaje.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24