Stołeczny sąd rejonowy zdecydował: śledztwo w sprawie organizacji lotów do Smoleńska będzie wznowione. O tym postanowieniu rozmawiali goście "Faktów po Faktach". - Błędy popełniła wtedy Kancelaria Prezydenta. To oni byli głównym organizatorem - mówił Ryszard Kalisz z SLD. Janusz Wojciechowski z PiS odpowiedział: - Kancelaria miała ustalać stan lotniska w Smoleńsku? Nie, to ustalał BOR.
- Jeśli dokonujemy analizy faktów, przesłanką jest tylko i wyłącznie prawo. To, że wtedy, kiedy doszło do katastrofy smoleńskiej, był spór polityczny, to nie ma nic do rzeczy - mówił Kalisz, popierając decyzję sądu.
Sędzia w uzasadnieniu o wznowieniu śledztwa w sprawie organizacji lotów do Smoleńska, w kwietniu 2010 roku powiedział, że "za tą decyzją nie stoją żadne podteksty polityczne".
Kalisz odcina się od politycznych sporów
- Ja się z sędzią całkowicie zgadzam. Prokurator, który prowadził to postępowanie, ten sam co wszedł do redakcji "Wprost", popełnił wiele błędów - oceniał Kalisz. - Doszło do tego, że jedynym winnym katastrofy smoleńskiej był szef BOR-u. A przecież głównym organizatorem była Kancelaria Prezydenta, która wynajęła Kancelarię Premiera (KPRM udostępłnił samolot - red.) - mówił.
Prokuratura w swoim postępowaniu badała sprawę ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy Kancelarii Prezydenta, Premiera, MSZ, MON i polskiej ambasady w Moskwie.
- Najmniej ważne, żeby grać Smoleńskiem? Moim zdaniem sędzia nie powinien używać tego typu wypowiedzi - odcinał się Wojciechowski. - Ale powiedział też, że prokuratura nie zrobiła nic, żeby wyjaśnić zarzuty, dotyczące Kancelarii Premiera - skomentował słowa Kalisza dotyczące Kancelarii Prezydenta.
Jego zdaniem "na szczęście jest raport NIK", dotyczący lotów 7 i 10 kwietnia 2010 roku, w którym nie pojawiają się, zarzuty wobec Kancelarii Prezydenta. - To były loty na kartoflisko. Czy Kancelaria Prezydenta miała ustalać stan lotniska w Smoleńsku? Nie, to ustalał BOR - mówił Wojciechowski.
Jednak zdaniem Kalisza żadnych ustaleń nie trzeba było robić. Bo o tym, że miejsce do lądowania pod Smoleńskiem jest w katastrofalnym stanie, prowadzona przez niego Kancelaria Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego miała wiedzieć trzynaście lat wcześniej. - Przed pierwszą wizytą Kwaśniewskiego poleciała na miejsce misja przygotowawcza. I okazało się, że to lotnisko się do niczego nie nadaje. A to był 1997 rok - dodał.
"Wszystkie instytucje nie przestrzegały procedur"
Politycy zaznaczyli, że nową decyzją sąd stworzył nową sytuację prawną. Otóż rodziny ofiar mogą teraz wnieść w tej sprawie akt oskarżenia. - I pan Arabski i inne osoby staną przed sądem - mówił Wojciechowski.
- To prawda, że mogą to zrobić. Ale cały problem polega na tym, że tu naprawdę wszystkie instytucje nie przestrzegały procedur. I PiS, i PO - grzmiał Kalisz. - Zapomnieliście się, co do przestrzegania prawa - mówił do Wojciechowskiego.
- Są konkretne osoby, które odpowiadały za zabezpieczenie prezydenta. A to oddano w całości stronie rosyjskiej. Ktoś podjął taką decyzję. Nie było szkoleń, popełniono wiele błędów - wymieniał Wojciechowski. - To wina konkretnych ludzi i trzeba ich rozliczyć - dodawał.
- Niech pan nie ma takiej czarnej opaski na jednym oku. Niech wyjaśni sąd rolę każdej z tych osób i jeśli jakaś osoba popełniła czyn zabroniony, niech za niego odpowie - mówił Kalisz.
"Rozmowa Sienkiewicza i Belki zmierzała do tego, żeby złamać konstytucję"
Politycy komentowali również o decyzję prokuratury w sprawie Tuska, Sienkiewicza i Belki. - Zdecydowanie są przesłanki - tak odpowiedział na pytanie o to, czy politycy mogli rzeczywiście popełnić przestępstwo, Wojciechowski. - Rozmowa tych panów nosi znamiona przestępstwa. Prokuratura w tej akurat sprawie wykazała się odwagą, bo nie boi się prowadzić śledztwa - dodał.
- Prokuratura nie może działać według przesłanek politycznych, tylko według prawnych. A tu takich nie ma - odciął się Kalisz. - Prokuratura dołożyła do tego tezę, która jest zupełnie nieuzasadniona. Sienkiewicz nigdy nie potwierdzi, że wysłał go Tusk - dodał, komentując rozmowę w sprawie "dealu" i nagranych fragmentów, w których można usłyszeć wzmianki o tym, że NBP pomoże w finansowaniu deficytu budżetowego, a w zamian za to zdymisjonowany zostanie Jacek Rostowski, ówczesny minister finansów.
- To jest materiał do Trybunału Stanu - dodał Wojciechowski. - Rozmowa Sienkiewicza i Belki zmierzała do tego, żeby złamać konstytucję - mówił.
Autor: bieru//gry / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24