"Do k... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma! Gdzie masz ch... czapkę?!" - takimi słowami miał, zdaniem mediów, zrugać strażnika miejskiego prezydent Łodzi. W piątek, z braku dostatecznych dowodów na popełnienie tego czynu przez Jerzego Kropiwnickiego, prokuratura umorzyła śledztwo.
Zdaniem Prokuratury Łódź-Śródmieście, która zajmowała się sprawą, istniały dwie różne wersje przebiegu zdarzeń, do jakich doszło w czerwcu tego roku. - Nie mieliśmy podstaw do tego, żeby kwestionować wiarygodność świadków i środków dowodowych, żeby te sprzeczności usunąć - tłumaczy szefowa śródmiejskiej prokuratury Monika Zduńczyk-Nowak.
Trzeba rozstrzygać na korzyść podejrzanego
Prokurator Zduńczyk-Nowak dodała, iż wątpliwości, których nie da się usunąć, należy rozstrzygać na korzyść ewentualnego podejrzanego. Prokuratura uznała więc, że "brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie", iż podczas uroczystości otwarcia zdroju Kropiwnicki istotnie znieważył strażnika miejskiego.
Sam funkcjonariusz zaprzeczył, że podczas rozmowy z prezydentem został znieważony. Również Jerzy Kropiwnicki nie przyznał się do wypowiedzenia obraźliwych słów. - Nie mamy podstaw do tego, żebyśmy kwestionowali zeznania prezydenta czy strażnika miejskiego. Mamy też świadka, który takich słów nie słyszał, a świadkiem zdarzenia był - podsumowała szefowa łódzkiej prokuratury. Prokuratura nie dysponowała nagraniem z czerwcowego incydentu.
W czerwcu tego roku prezydent Kropiwnicki - poirytowany zachowaniem jednego z mieszkańców Łodzi - miał, zdaniem dziennikarzy "Expressu Ilustrowanego" w wulgarny sposób dyscyplinować strażnika miejskiego będącego na służbie, za to, że ten nie był "na miejscu", gdy był potrzebny. Prezydentowi nie podobało się rzekomo również niepełne umundurowanie funkcjonariusza.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24