W Polsce nie było już szans na leczenie walczącej z nowotworem osiemnastoletniej Andżeliki. - Jedynym lekarstwem, które córce zaoferowali było podawanie morfiny, żeby uśmierzała ból - mówi ojciec dziewczyny Marek Żelazko. Rodzice nie poddali się i Andżelika przeszła badania w Hamburgu. Tam okazało się, że diagnoza jest inna i dla dziewczyny jest nadzieja. Problemem są pieniądze.
Do szpitala w Polsce, Andżelika trafiła trzy lata temu. Lekarze z dziecięcego szpitala klinicznego w Lublinie rozpoznali neuroblastomę, złośliwy nowotwór w miednicy małej, oraz odkryli przerzuty w płucach. Rokowania dla 18-latki były tak złe, że dziewczynie zaproponowano tylko domowe hospicjum.
Nowa nadzieja
Rodzice byli zdruzgotani wynikiem badań. Postanowili sprawdzić diagnozę lekarzy z Lublina i zawieźli Andżelikę na ponowne testy do Hamburga. Tam lekarze rozpoznali iiny rodzaj nowotworu. 18-latka nie ma złośliwej neuroblastomy, ale mięsaka Ewinga. - To dwa różne nowotwory, ale najważniejsze jest to, że ich leczenie jest zupełnie inne. I tu jest chemioterapia i tu jest chemioterapia, natomiast programy bardzo się od siebie różnią - mówi prof. Alicja Chybicka z Akademii Medycznej w Wrocławiu.
Rzeczniczka szpitala w Lublinie zapewnia, że lekarze zrobili wszystko co w ich mocy, a badania w czasie choroby dziewczyny były powtarzane. - Dołożyliśmy wszelkich starań i dziecko otrzymało prawidłowe leczenie, nie możemy też odpowiadać za to co się teraz dzieje. Proszę pamiętać, że minęły trzy lata, być może inne komórki się wytworzyły - mówi Agnieszka Osińska z szpitala w Lublinie.
Rodzice Andżeliki nie chcą nikogo o nic oskarżać, jak mówią na razie nie to jest najważniejsze. Teraz liczy się dla nich tylko zdrowie ich córki. Poważną przeszkodą jest to, że każdy tydzień leczenia w Niemczech kosztuje kilka tysięcy euro.
Duże sumy
Jak mówi ojciec dziewczyny, każda złotówka jest teraz dla nich cenna, ponieważ pomaga ratować życie córki. Na szczęście rodzina nie została sama. Pomagają koledzy Żelazki z pracy, czyli policjanci z Biłgoraju i całego regionu. Funkcjonariusze organizują zbiórki i rozegrali mecz dobroczynny z księżmi.
Pomagają także rodzice Kuby Fijałkowskiego, który we wrześniu zmarł na nowotwór. Przekazali dla dla Andżeliki pieniądze, które zostały ze zbiórek organizowanych dla ich syna. Jak mówią, dzięki temu łatwiej przeżyć im ich żałobę. - Wiemy, że niesiemy nadzieję Andżelice i dzięki temu możemy chociaż trochę się uśmiechać - mówi Magdalena Fijałkowska.
Pomoc otoczenia daje rodzicom nadzieję, że ich córka przetrwa chorobę. - Andżelika powiedziała, że będzie walczyć do końca, że się nie podda, że chce żyć - mówi Żelazko.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24