Pandemia COVID-19 utrudnia pracę wszystkim, dziennikarze nie są wyjątkiem. Żeby zaprosić marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego do sejmowej Sali Kolumnowej, gdzie zgromadzeni zostali reporterzy, trzeba było uciec się do stukania w szybę i pertraktacji przez szparę w zasłonach.
W piątek wczesnym popołudniem wicepremier Jarosław Gowin, lider Porozumienia - wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy - oświadczył, że w jego opinii wybory prezydenckie 10 maja nie mogą się odbyć. Jak ocenił, bezpiecznym terminem jest przesunięcie ich o dwa lata oraz zaproponował związaną z tym zmianę konstytucji.
Zaproszenie zza zamkniętych drzwi
Gdy w budynku parlamentu pojawił się marszałek Senatu Tomasz Grodzki (Platforma Obywatelska), reporterzy chcieli uzyskać jego komentarz, ale na przeszkodzie stanęły problemy natury organizacyjnej: zamknięte, przeszklone drzwi zasłonięte ciężkimi kotarami, jedynie z wąską szparą.
- To ja tutaj pukam do pana, panie marszałku, zapraszam - nawoływała reporterka TVN24 Agata Adamek. - Strażnik panu powie, jak do nas wejść - dodała.
Udało się. Chwilę później marszałek okrężną drogą dotarł do dziennikarzy.
Grodzki: nie trzeba zmieniać konstytucji, żeby przełożyć wybory
- Co do pierwszej części oświadczenia wicepremiera Gowina absolutna zgoda. Te wybory nie powinny i nie mogą odbyć się 10 maja - powiedział Grodzki, kiedy udało się rozpocząć konferencję prasową. Zwrócił jednak uwagę, że istnieje prostszy sposób na odwołanie wyborów niż zmiana konstytucji. - Jeżeli zerkną państwo na artykuł 228 konstytucji podpunkt 7, zobaczycie, że tam jest prosty zapis, że po zniesieniu stanu klęski żywiołowej przez 90 dni nie mogą się odbyć wybory. Mogą się odbyć dopiero później, ale nie ma zarysowanej granicy, kiedy - czy po 180 dniach, czy po 280 dniach. To jest moim zdaniem, jeśli już, temat do ewentualnych negocjacji między siłami politycznymi, żeby się umówić, a nawet spisać porozumienie - mówił marszałek Senatu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24