Ludzie chodzą do sklepu ze strachem, dezynfekują się. Jeżeli ktoś uważa, że to jest normalne życie, to chyba nie był jako incognito na ulicy od dawna - powiedział we wtorek w "Jeden na jeden" w TVN24 marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Odniósł się do słów prezydenta Andrzeja Dudy, który powiedział, że "jeżeli są warunki do tego, żeby chodzić normalnie do sklepu, to są i warunki do tego, żeby pójść do lokalu wyborczego, z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności".
Na 10 maja zaplanowano wybory prezydenckie. O ich przełożenie apeluje opozycja. W Sejmie w nocy z piątku na sobotę została przyjęta poprawka autorstwa Prawa i Sprawiedliwości dotycząca zmiany Kodeksu wyborczego umożliwiające głosowanie korespondencyjne osobom na kwarantannie i ponad 60-letnim. Senat w nocy z poniedziałku na wtorek przegłosował poprawkę skreślającą tę zmianę. Teraz ustawa wróci do Sejmu.
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który z zawodu jest lekarzem, powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24, że zgadza się z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, że epidemia COVID-19 wywołana przez koronawirusa jeszcze nie osiągnęła swojego szczytu. - Z punktu widzenia medycznego, epidemiologicznego, niezależnie, co się wpisze w dokumentach Kodeksu wyborczego, te wybory po prostu 10 maja nie mogą się odbyć - ocenił.
Na pytanie, dlaczego minister Szumowski nie powie twardo, że nie będzie wyborów, Grodzki odpowiedział, że "nawet najtężsi epidemiolodzy nie są w stanie przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie ta epidemia, ale trzeba pamiętać, że ciągle jesteśmy na fali wznoszącej".
- Myślę, że pan minister Szumowski jako profesor, kardiolog jest pod ogromną presją, ale w końcu zdobędzie się na to, że na Radzie Ministrów obwieści: słuchajcie, z punktu widzenia bezpieczeństwa zdrowotnego i epidemiologicznego polskich obywateli, nie możemy tych wyborów zrobić 10 maja. Wtedy zapadnie decyzja - powiedział Grodzki.
Jego zdaniem, "decyzja powinna zapaść jak najwcześniej, bo to pozwoli skupić się na tym, na czym powinniśmy się skupiać - na walce z epidemią".
Grodzki: myślę, że to zdanie będzie zapamiętane na długo
Marszałek Senatu skomentował także słowa wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS). W poniedziałek w Radiu Kraków pytany, co myśli o deklaracjach niektórych samorządowców, którzy zapowiadają, że nie podpiszą zarządzeń wskazujących osoby odpowiedzialne za pracę przy majowych wyborach, Terlecki odparł, że "samorządy też są częścią władzy państwowej". - To nie jest tak, że samorząd może sobie działać poza prawem obowiązującym w Polsce. Oczywiste jest, że są odpowiednie przepisy, które umożliwiają postępowanie wobec takich osób, które zechcą ustawić się ponad prawem, czy poza prawem, łącznie z możliwością wyznaczenia komisarzy - powiedział szef klubu parlamentarnego PiS. - Więc niech ci samorządowcy, którzy teraz tak buńczucznie zapowiadają, że złamią prawo i uniemożliwią wybory - niech się liczą z tym, że stracą swoje stanowiska - oświadczył Terlecki.
Zdaniem marszałka Grodzkiego to zdanie zostanie Terleckiemu "zapamiętane na długo, bo to jest podejście, które absolutnie jest nieakceptowalne w demokratycznym kraju". - Mamy doświadczenia Francji, gdzie po pierwszej turze wyborów nastąpiła eksplozja epidemii. Mamy doświadczenia z Bawarii, gdzie w lokalnych wyborach 13 marca okazało się, że przyrost liczby przypadków jest dużo szybszy w stosunku do reszty Niemiec - zauważył Grodzki.
"To nie jest normalny stan w Polsce"
- Trudno mi komentować tą wypowiedź, bo dzień, czy dwa dni wcześniej pan prezydent powiedział, że jednak myśli o tym, żeby tę datę wyborów zmienić - zwrócił uwagę marszałek Senatu.
Jego zdaniem "ludzie chodzą do sklepu ze strachem, ekspedientki kasują towary ze strachem, ludzie chodzą w maskach, dezynfekują się". - Jeżeli ktoś uważa, że to jest normalne życie, to chyba nie był jako incognito na ulicy od dawna - ocenił.
- Proszę zobaczyć, jak życie w Polsce, jak więzi socjalne, jak organizacja naszego codziennego przestrzegania obyczajów zostały zaburzone. To nie jest normalny stan w Polsce - dodał Grodzki.
- Prezydent chyba nie widzi, co się dzieje w kraju - ocenił.
"Wybiorę zdrowie, a nie wybory"
Grodzki był pytany, czy pójdzie na wybory, jeżeli odbędą się 10 maja. Kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska zaapelowała do wyborców o bojkot głosowania.
Marszałek powiedział, że to, czy pójść na wybory, jest demokratyczną decyzją każdego z nas. - Jeżeli wybory, wspaniały akt demokracji (…) ma się wiązać z narażeniem zdrowia, czy życia moich najbliższych, czy mnie samego, to oczywiście wybiorę zdrowie, a nie wybory - dodał.
Zaznaczył, że "nie będzie namawiał do bojkotu, bo nie o to chodzi". - To jest indywidualna decyzja każdego. Ale wybory powinny być robione wtedy, kiedy nasze bezpieczeństwo zdrowotne będzie w pełni zabezpieczone, tak jak w czasach normalnych - powiedział.
Grodzki: to test dla Sejmu i rządzących
Marszałek odniósł się również do przyjętych przez Senat poprawek do pakietu trzech rządowych specustaw, które dotyczą walki z epidemią COVID-19.
Zauważył, że prawie 30 poprawek jest autorstwa minister rozwoju Jadwigi Emilewicz, która "w tym prawie tworzonym na szybko, a na które czekamy, dostrzegła kilka rzeczy do poprawienia i prosiła, żeby je poprawić w Senacie".
- Jest tam kilka niezwykle ważnych poprawek, które rzeczywiście pokażą, czy zostaną potraktowane poważnie przez Sejm, czy też zostaną zlekceważone - ocenił Grodzki.
Jego zdaniem, to będzie test "dobrej woli" dla Sejmu i rządzących.
Pytany o poprawkę dotyczącą wprowadzenia obligatoryjnych testów na obecność koronawirusa pracownikom służby zdrowia Grodzki ocenił, że takie działanie byłoby dużym wyzwaniem. Jednak, jego zdaniem, ważne jest, aby wychwytywać osoby, które bezobjawowo przechodzą zakażenie koronawirusem i są zagrożeniem dla innych. - Nie ma wątpliwości, że kwarantanna, testy (…), plus to, co w tej chwili będzie tworzone, takie realne izolatoria, gdzie osoby z wynikiem dodatnim będzie można izolować w pustych hotelach (…) powinny nam pomóc zapanować nad epidemią - ocenił marszałek Senatu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24