Nie ma już namiotów i transparentów przy ogrodzeniu warszawskich Łazienek. Jednak liderki protestujących pielęgniarek uważają, że likwidacja "Białego miasteczka" nie jest porażką.
Po 27 dniach protestu, "białe miasteczko" zniknęło sprzed siedziby Kancelarii Premiera w warszawskich Alejach Ujazdowskich.
Pielęgniarki mówią, że nie czują się przegrane i nadal liczą na wywalczenie podwyżek. Przyznają jednak, że zamknięciu miasteczka towarzyszy też smutek, wzruszenie i wdzięczność dla mieszkańców Warszawy za życzliwość. Nie kryją złości i urazy do rządzących.
Już rano strażacy zdjęli transparent z napisem "Hotel Hilton", który protestujące powiesiły po wypowiedzi poseł Jolanty Szczypińskiej, porównującej "Białe miasteczko" do tego właśnie hotelu. Wiele pielęgniarek już spakowało swoje rzeczy i pożegnało się z koleżankami.
- To jest naturalne, że będą tacy, którzy uważają, że źle się stało i będą ci, którzy uważają, że dobrze się stało - komentuje głosy, jakie pojawiły się przy okazji likwidacji "białego miasteczka" jedna z jego założycielek. Zdaniem przewodniczącej OZZPiP strajk rozbudził duże nadzieje, ale po pokazaniu takiej formy strajku nadszedł czas na inną.
Choć Dorota Gardias przyznała, że chciałaby uniknąć sytuacji, w której strajkujące pielęgniarki odejdą od łóżek, ostrzegła, że rządzący mogą je do tego zmusić. - Myśmy już pokazały, że można walczyć formami cywilizowanymi - mówiła Gardias w "Poranku TVN24".
Elżbieta Kufel, członkini Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych zapowiedziała, że ostatnie namioty znikną w poniedziałek.
- Na ich miejscu protestujący wysieją nową trawę - dodała.
Mimo kończącego się protestu nadal 19 minut po każdej pełnej godzinie pielęgniarki odbywają tradycyjny marsz z butelkami wypełnionymi monetami. Od rana w kilku namiotach przeprowadzane są też bezpłatne badania dla - m.in. EKG, USG i poziom cukru.
Oficjalnemu zamknięciu mają też towarzyszyć występy artystyczne. Swoją obecność zapowiedzieli m.in. satyrycy: Tomasz Jachimek i Krzysztof Daukszewicz. Całość poprowadzi działaczka organizacji kobiecych Kazimiera Szczuka.
Protestujący podkreślają, że zostali zlekceważeni przez rząd.
- Smutek, że nas tak potraktowali. Żal do rządu, że nas tak zostawił na cztery tygodnie i ... nic. Nawet nie mają ochoty rozmawiać - mówią pielęgniarki z Poznania. Przyznają, że nadziei na porozumienie z rządem jest mniej niż pierwszego dnia protestu.
Pielęgniarki zapowiedziały powrót pod kancelarię. Mają spotkać się ponownie we wrześniu.
- Czuję żal, że się rozstajemy, bo tworzyliśmy tutaj jedną wielka medyczną rodzinę. Szkoda, że się żegnamy, ale cieszę się, że spotkamy się znowu we wrześniu - mówi Elżbieta Kufel.
Kufel podkreśla jednak, że wciąż liczą na porozumienie z rządem.
Przewodnicząca OZZPiP mówi, że na urlop - w przeciwieństwie do parlamentarzystów - nie idzie, podobnie jak jej koleżanki. Zapowiada, że pielęgniarki będą walczyć dalej.
Źródło: TVN24, PAP