Komisja Europejska wykluczyła pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbietę Radziszewską z jury tegorocznego konkursu na artykuł o walce z dyskryminacją. Rzecznik unijnej komisarz ds. praw podstawowych Viviane Reding zapewnił, że nie ma to związku z protestami organizacji równościowych. Radziszewska zapowiada, że odwoła się od decyzji Komisji.
- Pani Radziszewska nie będzie członkiem jury. Już raz była w jury w ubiegłym roku i w tym roku chcemy zmienić skład, by umożliwić udział nowym osobom - wyjaśnił decyzję KE, Matthew Newman, rzecznik komisarz Reding.
Chodzi o konkurs "Na rzecz różnorodności. Przeciw dyskryminacji" ogłaszany od 2003 roku. Nagrodę przyznaje jury złożone z przedstawicieli mediów oraz ekspertów zajmujących się zagadnieniami przeciwdziałania dyskryminacji. Minister Radziszewska była członkiem jury konkursu w ubiegłym roku i wówczas nikt nie zgłaszał protestów.
Bez związku z protestami?
W tym roku już w sierpniu przeciwko udziałowi Radziszewskiej w jury konkursu KE zaprotestowały polskie organizacje działające na rzecz równości. W liście do KE stowarzyszenie Pracownia Różnorodności wyraziło opinię, że "pani Radziszewska w żaden sposób nie zasługuje na taki honor". Do protestu przyłączyły się Feminoteka i Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA), zarzucając polskiemu rządowi brak polityki równościowej oraz niewdrożenie unijnej dyrektywy antydyskryminacyjnej.
Newman zapewnił, że decyzja KE o wykluczeniu Radziszewskiej z jury konkursu "nie ma związku" z tymi protestami. Rzecznik odmówił też komentarza na temat protestów środowisk gejowskich i lewicowych domagających się od premiera Donalda Tuska dymisji Radziszewskiej. - Nie mamy nic do skomentowania w tej sprawie - powiedział.
"Liczę, że Komisja mnie wysłucha"
W rozmowie z PAP Radziszewska wyraziła ubolewanie z powodu wykluczenia z jury, podkreśliła jednak, że ma nadzieję, iż konkurs się odbędzie, ponieważ - jak zaznaczyła - "trzeba nagradzać dziennikarzy, którzy podejmują ten trudny, ale ważny temat, jakim jest dyskryminacja".
Minister powiedziała, że KE nie konsultowała z nią swojej decyzji i wyraziła przypuszczenie, że wynikać ona mogła z "jednostronnej informacji". - Komisja nie prosiła mnie o żadne wyjaśnienia, ale liczę, że mnie wysłucha. Zamierzam wystosować list do komisarz Reding i mam nadzieję, że uzna moją argumentację - powiedziała Radziszewska.
Europosłowie przeciwko Radziszewskiej
W poniedziałek kilku eurodeputowanych z grupy zajmującej się prawami osób LGBT (lesbijki, geje, osoby biseksualne i transseksualne - red.) wystosowało do Komisji Europejskiej pytanie w sprawie Radziszewskiej, podważając jej zaangażowanie w promocję niedyskryminacji homoseksualistów.
W liście do KE europosłowie przytoczyli niedawne wypowiedzi minister Radziszewskiej, m.in. z debaty telewizyjnej z Krzysztofem Śmiszkiem z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, które wzbudziły protesty środowisk LGBT w Polsce, żądających dymisji Radziszewskiej. "Pani Radziszewska użyła personalnego argumentu, krytykując pana Śmiszka i ujawniając jego orientację seksualną na antenie, oraz dała dowód, że brakuje jej wymaganej na jej stanowisku powściągliwości" - napisali eurodeputowani.
Chodzi o słowa Radziszewskiej w porannym programie "Dzień Dobry" TVN, gdzie minister wystąpiła wraz ze Śmiszkiem. Powiedziała wtedy m.in., że "tajemnicą poliszynela" jest homoseksualna orientacja jej rozmówcy i to, kim jest jego partner. Radziszewska przeprosiła później Śmiszka za swe słowa.
Wcześniej, w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny", minister - zapytana, czy szkoła katolicka może zostać pozwana do sądu za to, że odmówiła zatrudnienia "zdeklarowanej lesbijki" - powiedziała: "Oczywiście nie! I właśnie nowa ustawa precyzuje takie sytuacje (wcześniej nie było to uregulowane). Szkoły katolickie czy wyznaniowe mogą się kierować własnymi wartościami i zasadami i mają prawo odmówić pracy takiej osobie". Później powołała się przy tym na unijną dyrektywę w tej sprawie.
Źródło: PAP