- Poszłam do tego lekarza. Palił papierosy, dmuchał mi dymem w twarz. Na ścianach miał plakaty z gołymi babami. Nikomu nic nie mogłam powiedzieć - wspomina pani Barbara, która dokonała nielegalnej aborcji. Kobiet, które aby ominąć restrykcyjne prawo schodzą do podziemia, może być nawet 100 tysięcy rocznie. Lekarze zarabiają na tym krocie. Coraz więcej ciężarnych za duże pieniądze kupuje też leki wczesnoporonne lub usuwa ciążę za granicą. - To przykład niebywałej hipokryzji państwa polskiego - przyznaje Marek Balicki, były minister zdrowia.
Dziecko pani Barbary miało, jeżeli w ogóle urodzi się żywe, nie przeżyć więcej niż rok. Tak powiedzieli jej lekarze. Kobieta zdecydowała się na aborcję. - Nie mogłam tego zrobić w szpitalu legalnie w biały dzień, tylko musiałam robić to w tajemnicy, tak żeby mnie nikt nie widział. Nikomu nic nie mogłam powiedzieć - mówi pani Barbara.
Czasu było niewiele. Pani Barbara z mężem zdecydowali się złamać prawo. Wszystko odbyło się w absolutnej dyskrecji. W przeciwnym razie za złamanie prawa lekarzowi grozi nawet do 8 lat wiezienia. Kobieta nie ponosi odpowiedzialności karnej.
Statystyki "zadowalają ministerstwo"
Najnowsze sprawozdanie ministerstwa zdrowia za rok 2009 mówi o 538 legalnych aborcjach: 510 zabiegach przeprowadzonych z powodu upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu, 27 - w związku z zagrożeniem życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, jeden - ze względu na to, że ciąża była wynikiem gwałtu. - Ministerstwo opublikowało sprawozdanie, które tak naprawdę niewiele ma wspólnego z prawdą, które może zadowala samo ministerstwo, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością - ocenia doktor Grzegorz Południewski, ginekolog-położnik, prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny.
Ile kobiet dokonało nielegalnej aborcji - tego nie wiadomo. Zdaniem Południewskiego, problem ten może dotyczyć 80, a nawet 100 tysięcy kobiet. Skutki to depresja, trauma, wstyd i strach, że ktoś się dowie.
Kompromis rodzący "aborcyjną mafię"
Obowiązująca w Polsce ustawa antyaborcyjna z 1993 roku to kompromis między kościołem a politykami. Kompromis, który od samego początku dzielił Polaków. Szybko okazało się też, że ustawa ta nie rozwiązuje problemu. Powstał olbrzymi nielegalny aborcyjny biznes.
Lekarze z aborcyjnego podziemia na trwającym około godziny zabiegu zarabiają krocie. Za usunięcie ciąży trzeba zapłacić od 2 do 4 tysięcy złotych. - Z jednej strony można by było traktować to jako sposób zarobkowania dla wielu lekarzy, ale ja traktuję to trochę inaczej - w moim przekonaniu jest to sztuczna kryminalizacja środowiska lekarskiego - uważa Południewski.
Mocniejszych słów używają przeciwnicy aborcji. - Ja używam określeń przestępczość aborcyjna, mafia aborcyjna. Mordują dzieci za pieniądze - mówi Mariusz Dzierżawski z Fundacji "Prawo do Życia".
"Hipokryzja państwa polskiego"
Łamanie prawa przez lekarzy to jedno. Drugie to coraz więcej fałszywych ogłoszeń, w których oferuje się szybką aborcję. Zdesperowane kobiety często płacą setki złotych za witaminę C (która miała być tabletką przeciwporonną - red.) lub wyjeżdżają za granicę, gdzie ciążę usuwają zgodnie z prawem obowiązującym w danym państwie, zostawiając tam grube tysiące złotych. Ministerstwo przyznaje w swoim sprawozdaniu, że jest świadome turystyki aborcyjnej.
- To jest gorzej niż fikcja. To jest przykład niebywałej hipokryzji państwa polskiego - ocenia sprawozdanie ministerstwa Marek Balicki, polityk lewicy, były minister zdrowia. Balicki zapowiada złożenie w lutym projektu ustawy liberalizującej przepisy i zezwalającej kobietom na aborcję do dwunastego tygodnia ciąży.
Zmiany ustawy aborcyjnej chce też SLD, ale jego przewodniczący nie widzi na to szans. - PiS, które będzie prowadziło krucjatę i strachliwa PO, gdzie Gowin (poseł Jarosław Gowin - red.) odnosi absolutne na tym polu sukcesy nie będzie chciała podejmować dyskusji, zwłaszcza w roku wyborczym - uważa Grzegorz Napieralski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24