W stanie wojennym sojusznicy PRL oczekiwali zaostrzenia kursu i zwalczania opozycji, szantażując nas zakręceniem kurków, ale nasza ekipa wybrała porozumienie, mimo nacisków i żądań "rodzimego betonu" - powiedział we wtorek przed sądem były szef MSW gen. Czesław Kiszczak.
Wtorek jest drugim dniem składania wyjaśnień przez Kiszczaka w procesie autorów stanu wojennego. Generał nie przyznaje się do winy. Wczoraj przekonywał, że stan wojenny uchronił Polskę rozpadem państwa, ruiną gospodarki, walkami wewnętrznymi oraz interwencją Układu Warszawskiego.
Dziś stwierdził mimo tamtej decyzji, ekipa gen. Wojciecha Jaruzelskiego dążyła do jak najszybszego zakończenia stanu wojennego i rozmów z opozycją. - To doprowadziło nas do Okrągłego Stołu - powiedział Kiszczak.
"Ryzykowaliśmy głowy"
Stało się tak, choć - jak stwierdził - po wprowadzeniu stanu wojennego ówcześni sąsiedzi PRL naciskali na zwalczenie opozycji i skończenie z indywidualnym rolnictwem, szantażując "zakręceniem kurków", a rodzimy beton oczekiwał zaostrzenia represji, domagając się kar śmierci dla opozycjonistów.
Żadnej pomocy z Zachodu nie mogliśmy się spodziewać. gen. Czesław Kiszczak
- Żadnej pomocy z Zachodu nie mogliśmy się spodziewać - dodał były szef MSW.
Zapewnił, że zło po stronie władzy zawsze zwalczał. I podał przykład, jak w latach 60. wytknął antysemityzm szefowi MSW Mieczysławowi Moczarowi, a w 1970 r. był w grupie, która doprowadziła do "politycznego rozwiązania" konfliktu na Wybrzeżu i usunięcia ekipy Władysława Gomułki. - Ryzykowaliśmy wtedy głowy - bronił się Kiszczak.
Jest on jednym z czterech oskarżonych w procesie autorów stanu wojennego. Przed sądem odpowiadają jeszcze były szef PZPR, były premier i były szef MON 85-letni gen. Wojciech Jaruzelski, były szef PZPR 82-letni Stanisław Kania, Kiszczak i były członkini Rady Państwa 80-letnia Eugenia Kempara.
W poniedziałek sąd - ze względu na stan zdrowia - wyłączył z procesu byłego wiceszefa MON gen. Floriana Siwickiego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24