Beata Kempa chce pomnika Lecha i Marii Kaczyńskich przez Pałacem Prezydenckim. - To jest katastrofa uznana za największą po II wojnie, a ja w ogóle uważam, że w dziejach Polski. Jak komuś przeszkadza pomnik, to może zmienić miejsce urzędowania. Jest tysiąc możliwości – przekonywała.
PiS chce pomnika ofiar smoleńskiej katastrofy. W ciągu roku pojawiały się różne wersje, teraz coraz więcej polityków PiS mówi o monumencie przedstawiającym parę prezydencką, który miałby stanąć przed Pałacem Prezydenckim.
- Najlepszym miejscem byłoby Krakowskie Przedmieście, bo tam Polacy zbierali się w pierwszym odruchu, mimo wielkiej indoktrynacji prowadzonej przeciw Lechowi Kaczyńskiemu, jaka się odbywała przez lata jego kadencji – argumentuje Kempa. Jej zdaniem głosy sprzeciwu ze strony PO i władz Warszawy wynikają z ich „małostkowości” i „histerii”.
"Jak komuś przeszkadza pomnik, to może zmienić miejsce urzędowania"
Pytana, jak pomnik miałby wyglądać i kto miałby na nim być, posłanka powiedziała, że na to jeszcze za wcześnie, ale ona byłaby za przedstawieniem Lecha i Marii Kaczyńskich. - Upamiętnienie samej pary prezydenckiej przed Pałacem jest jak najbardziej uprawnione, wszak tam oni urzędowali, działy się tam bardzo dobre rzeczy, spotkania z różnymi ludźmi, również z dziećmi. To jest katastrofa uznana za największą po II wojnie, a ja w ogóle uważam, że w dziejach historii Polski – zaznaczyła.
Zdaniem Kempy taki pomnik nie powinien budzić kontrowersji. - Jeśli prezydentowi coś będzie przeszkadzać, to pamięć o Lechu Kaczyńskim. Ja bym się jednak wsłuchała w wolę ludzi, którzy chcieli upamiętnić ten dzień i spontanicznie się zbierali. Jak komuś przeszkadza pomnik, to może zmienić miejsce urzędowania. Jest tysiąc możliwości – przekonywała.
kaw/fac
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl