Do Katynia prezydent z premierem mógł pojechać razem, ale "Tusk tego nie chciał" - stwierdził Jarosław Kaczyński, obarczając premiera winą za katastrofę smoleńską. - Donald Tusk od tej odpowiedzialności nie ucieknie, chociaż (...) będzie łgał tak, jak łże. Po prostu dlatego, że to jest kwestia już nie tylko jego kariery politycznej, a jego życia, być może jego wolności, być może całego jego losu - przekonywał w rozmowie z RMF FM szef PiS.
Jako dowód Kaczyński przedstawił dokument z 27 stycznia 2010 roku, w którym Andrzej Kremer, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, "jest informowany o projekcie wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z okazji 70. rocznicy mordu polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim". - Czyli, krótko mówiąc, rząd o tym świetnie wiedział. Sprawa była otwarta, można było jechać razem, Donald Tusk tego nie chciał. Gdyby pojechali razem, to z całą pewnością nie doszłoby do katastrofy. To jest poza jakąkolwiek dyskusją - stwierdził. Jak podkreślił, od początku wiedział, że w sensie moralnym, "to oni odpowiadali za tą śmierć".
W ten sposób szef PiS odniósł się do wypowiedzianych ostatnio słów premiera, który zaapelował o "koniec z kłamstwem smoleńskim". Według Tuska, to twierdzenie, że to rząd i premier ponoszą odpowiedzialność za rozdzielenie wizyt jest kłamstwem, bo - jak argumentował - Lech Kaczyński nie zgłaszał wcześniej chęci wspólnego wyjazdu do Katynia.
Tusk podjął grę rozpoczętą przez Putina
Kaczyński podkreślił, że to premier Rosji Władimir Putin podjął grę przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Natomiast Tusk "zamiast tę grę odrzucić (...), z chęcią ją przyjął". - Taka jest prawda i Donald Tusk przed tą prawdą nie ucieknie - uważa prezes PiS.
Zdaniem byłego premiera, Donald Tusk podejmując wojnę z ówczesnym prezydentem, miał za sobą "potężny przemysł pogardy". - Ta śmierć, nie tylko Lecha Kaczyńskiego, ale jeszcze 95 innych osób, to był wynik tej wojny. Od tego się nie ucieknie i Donald Tusk od tej odpowiedzialności z całą pewnością nigdzie nie ucieknie, chociaż on się do tego oczywiście nie może przyznać i będzie łgał tak, jak łże. Po prostu dlatego, że to jest kwestia już nie tylko jego kariery politycznej, a jego życia, być może jego wolności, być może całego jego losu - mówił w sobotę brat zmarłego prezydenta.
"Polski ogon macha europejskim psem"
Pytany o to, komu mogło zależeć na śmierci Lecha Kaczyńskiego, szef PiS odmówił odpowiedzi. Stwierdził tylko, że jego brat był politykiem, który w różnych sytuacjach działał "twardo i skutecznie". - Wbrew temu, co wielu twierdziło, ja sam czytałem liczne depesze dyplomatyczne, niekiedy bardzo zdenerwowanych dyplomatów różnych państw - jak bardzo skutecznie w różnych sytuacjach działa, jak to polski ogon macha europejskim psem - mówił Kaczyński. - Mogę przysiąc, jest dokładne sformułowanie, używane w czasach naszych rządów i krótko mówiąc, to się bardzo wielu nie podobało, ale oczywiście najbardziej nie podobało się to na wschodzie.
Na pytanie, co zrobiłby w sprawie odzyskania wraku Tu-154 na miejscu premiera, Jarosław Kaczyński odpowiedział: - Po pierwsze, skierowałbym bardzo zdecydowane żądanie jego zwrotu, a jeżeli to by nie nastąpiło, natychmiast wystąpiłbym z procesem przed Trybunałem Haskim o zwrot.
Źródło: RMF FM