Poniedziałkowa prasa nie zostawia suchej nitki na polskich politykach za nasze wystąpienie na jubileuszowym szczycie NATO. "Przegrywamy naszą pozycję w Europie", "Polska zawaliła sprawę Sikorskiego" - komentują publicyści.
"To nie prezydent oddał ten mecz walkowerem"
Michał Karnowski na łamach "Dziennika" stawia tezę, że to nie prezydent oddał ten mecz walkowerem, ale premier Donald Tusk. Jego zdaniem, Lech Kaczyński nie miał szans, by cokolwiek ugrać dla Polski podczas wyboru szefa NATO. Kandydatury Sikorskiego nikt nie popierał, a w dodatku nawet jej oficjalnie nie zgłoszono. Czy prezydent "miał rzucić się pod drzwiami i krzyczeć, że nie pozwala?" - pyta Karnowski.
Zarzuca jednocześnie premierowi, że nie podjął wcześniej bardziej intensywnej ofensywy dyplomatycznej w sprawie kandydatury Sikorskiego. Poza tym - jak przypomina - nie było oficjalnego stanowiska rządu, tylko "gorąca notatka zrobiona przez urzędnika i wysłana pocztą elektroniczną". Dlatego - jak pisze - walkę o fotel szefa NATO "przegraliśmy mocno (...) decyzją wielkich natowskich mocarstw".
Burza o instrukcje pretekstem?
W podobnym tonie wypowiada się w "Rzeczpospolitej" Piotr Semka. Jego zdaniem, rząd wykorzystał "burzę o instrukcje dla prezydenta", by przykryć nią porażkę Sikorskiego. Potrzebna była rzeczowa dyskusja najważniejszych osób w państwie, a nie instrukcje - uważa Semka. Ponadto - w jego opinii - afera ta ma upokorzyć prezydenta i przedstawić go jako "politycznego psuja".
Semka uważa, że to nie prezydent przyczynił się do naszej porażki na szczycie NATO, ale polska dyplomacja, która nie potrafiła wcześniej wypromować kandydatury Radosława Sikorskiego. "Sikorskiemu przyprawiono gębę rusofoba", a polscy dyplomaci nie potrafili tego zmienić" - argumentuje Semka.
"Winni są urzędnicy"
"Jest mi wstyd" - pisze w "Gazecie Wyborczej" Bartosz Węglarczyk. Jak twierdzi, polska delegacja na szczycie NATO po raz kolejny dowiodła, że "jesteśmy śmiesznym, skłóconym wewnętrznie krajem, z którego zdaniem nie trzeba się liczyć". Powód? Zdaniem Węglarczyka, jak zawsze ten sam - wewnętrzna wojenka między prezydentem i premierem, która osłabia pozycję naszego kraju na arenie międzynarodowej. Winni - według niego - są także urzędnicy zarówno z otoczenia Lecha Kaczyńskiego, jak i Donalda Tuska.
Zamiast wspólnie walczyć o wysokie stanowisko dla polskiego polityka - argumentuje publicysta - najwyżsi rangą urzędnicy w państwie kłócą się o to, "kto komu wysłał faks".
Ten spór "niszczy całe państwo"
O tym, że spór na szczytach polskiej władzy "stopuje polską politykę wewnętrzną i zagraniczną" - przekonuje także Mariusz Staniszewski w dzienniku "Polska". Jak argumentuje, dotychczasowe "wojenki o krzesła" co najwyżej żenowały, natomiast obecny spór wokół wydarzeń na szczycie NATO "niszczy całe państwo". To sprawia, że "Polska staje się krajem niezdolnym do walki o własne interesy".
Źródło: Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Dziennik, Polska
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA