Słowo prezydenta przeciw słowu szefa MSZ. Lech Kaczyński powiedział w niedzielę, że "na oczy nie widział" żadnych sugestii rządu dotyczących wyboru nowego sekretarza NATO na szczycie Sojuszu we Francji i w Niemczech.
Te słowa są odpowiedzią na upublicznione w niedzielę rano przez MSZ i CIR pismo resortu spraw zagranicznych, dotyczące polskiej strategii na szczyt NATO, które zostało przekazane Kancelarii Prezydenta.
"Nie" dla spotkania
Problem wynika z tego, że obecny rząd nie walczy w ogóle o to, żeby Polska należała do grupy współdecydującej
Lech Kaczyński podkreślił w rozmowie z dziennikarzami w samolocie w drodze na szczyt UE-Stany Zjednoczone w Pradze, że sugestii do prezydenta nie wysyła się na dwa dni przed danym międzynarodowym spotkaniem. W dodatku między między dwoma urzędnikami: MSZ i Kancelarii Prezydenta drogą mailową.
Podkreślił też, że przed szczytem NATO nie otrzymał propozycji spotkania ani ze strony premiera Donalda Tuska, ani szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Mimo, że zawsze na takie rozmowy był otwarty. Były za to - jak przypomniał - wypowiedzi urzędników premiera, że będą instruować prezydenta.
- To nie jest w dobrym stylu. Na moją wyciągniętą rękę była agresja z drugiej strony - ocenił Lech Kaczyński.
"Sugestie dość naiwne"
Prezydent, mimo że jak podkreślał, instrukcji nie dostał, to skomentował sugestie, które przedstawił dziennikarzom szef MSZ. W jego ocenie dość naiwne. - Niezwykle interesująca jest ta część, która zakładała, że na szczycie udałoby się zbudować jedynie kryteria, w oparciu o które miałby być wybrany sekretarz generalny NATO - powiedział Kaczyński.
I dodał, że w ich ramach miałaby być znajomość Afganistanu, państw brzegowych NATO oraz cechy przywódcze. - Sikorski był w Afganistanie, pochodzi z państwa brzegowego, a jeśli chodzi o cechy przywódcze, to nikt z państwa nie ma wątpliwości - powiedział prezydent.
Prezydent: Proste, jak budowa cepa
Pytany przez dziennikarzy o zarzut strony rządowej, że za wcześnie wyraził poparcie na szczycie NATO dla kandydatury Andersa Fogh Rasmussena, odpowiedział: - To PR-owski zamysł drugiej strony.
I wytłumaczył na czym - jego zdaniem - polegał. - Był on taki: jeśli przedłuży (prezydent -red.) sprawę, to będzie znów tym rozbijaczem. A jeśli Rasmussem zostanie sekretarzem generalnym NATO, to też źle, bo nie przedłużył sprawy - mówił prezydent. - Coś jest proste, jak konstrukcja cepa - dodał.
Jednocześnie podkreślił, że będą jego dalsze rozmowy z premierem Danii, m.in. dotyczące tego, co jeszcze "można by ugrać".
Prezydent przypomniał też, że gdyby kandydatura Sikorskiego na szefa NATO została formalnie przez rząd zgłoszona, gdyby minister się tak nie zarzekał, że nie jest i nie był kandydatem, gdyby względy natury emocjonalnej nie dominowały, to wtedy być może byłaby jakaś szansa.
- Problem wynika z tego, że obecny rząd nie walczy w ogóle o to, żeby Polska należała do grupy współdecydującej - powiedział Kaczyński.
Źródło: PAP