Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zagłuszania pielęgniarek w kancelarii premiera. - Postanowienie o wszczęciu śledztwa obejmuje przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych lub ewentualne narażenie pielęgniarek na utratę życia lub zdrowia - potwierdziła w TVN24 Renata Mazur z prokuratury okręgowej.
Postanowienie o wszczęciu śledztwa zostało wydane przez prokuraturę okręgową już 21 lutego - zaznaczyła Mazur. Dodała, że na tym etapie śledztwa jest za wcześnie, żeby mówić o konkretnych zarzutach, ponieważ postępowanie toczy się "w sprawie", a nie przeciwko konkretnym osobom.
Mazur podkreśliła też, że "z uwagi na dobro śledztwa nie może ujawnić, jakie są wyniki postępowania wyjaśniającego", które wcześniej toczyło się w prokuraturze.
"Gazeta Wyborcza": zagłuszanie bez podkładki
"Gazeta Wyborcza" napisała w środę, że były premier Jarosław Kaczyński kazał w czerwcu 2007 r. zagłuszać telefony komórkowe w obrębie swojej kancelarii, uzasadniając to pisemnie "trwającą okupacją jednego z pomieszczeń Kancelarii".
Gazeta opublikowała pismo - odtajnione przez premiera Donalda Tuska - w którym Jarosław Kaczyński wydaje polecenie w tej sprawie ówczesnemu szefowi BOR Andrzejowi Pawlikowskiemu. W piśmie czytamy, że "W związku trwającą okupacją jednego z pomieszczeń w głównym budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w celu zapobieżenia eskalacji napięć społecznych, niedopuszczenia do przedłużenia się takiego stanu, który zgodnie z art.193 KK stanowi przestępstwo, a także ze względu na bezpieczeństwo siedziby PRM polecam podjęcie stosownych działań, także w zakresie bezpieczeństwa teleinformatycznego i łączności".
Zagłuszanie miało zacząć się już 19 czerwca (gdy przed kancelarię przyszła manifestacja pracowników ochrony zdrowia), a Kaczyński zlecił to BOR-owi dopiero 26 czerwca - w dniu, gdy pielęgniarki skończyły protest i wyszły z kancelarii. - Pielęgniarki były więc zagłuszane bez pisemnej podkładki - czytamy w "Gazecie".
"Zagłuszanie związane z wydarzeniami objętymi tajemnicą państwową"
Jeszcze przed tygodniem Jarosław Kaczyński twierdził, że zagłuszanie miało "inne przyczyny związane z bezpieczeństwem państwa". W środę były premier powiedział na konferencji prasowej, że zagłuszanie telefonów pielęgniarek było związane z "wydarzeniami objętymi tajemnicą państwową". Nie wykluczył jednak, że jedno z nich, mogło mieć miejsce w tym samym czasie, co protest.
- Były liczne przypadki zagłuszania telefonów związane z różnymi wydarzeniami, o których nie mogę tutaj mówić, bo są objęte tajemnicą państwową. Nie jest wykluczone, że któreś z tych wydarzeń miało miejsce równolegle z tymi wydarzeniami, które państwa interesują - powiedział były premier. Szef PiS zaznaczył też, że zalecenie, jakie wydał pułkownikowi Pawlikowskiemu, to "wyłącznie dowód na to, że wykonywałem swoje obowiązki jako premier". Kaczyński zaapelował jednocześnie, żeby dziennikarze "zajęli się poważniejszymi sprawami".
"Kaczyński powinien po prostu przeprosić"
- Jarosław Kaczyński powinien powiedzieć "przepraszam" - skomentował wypowiedzi byłego premiera odnośnie zagłuszania pielęgniarek marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. - Nikt nie oczekiwał od premiera Kaczyńskiego, że sam wyjdzie i na ochotnika powie: "tak, zagłuszałem wszystkie panie pielęgniarki, które były w Urzędzie Rady Ministrów". Oczekiwałem jednak, że nie będzie się mijał z prawdą, nie będzie próbował sprawy ukrywać, że będzie miał odwagę powiedzieć dużo wcześniej niż w momencie ujawnienia dokumentu: "tak, zagłuszałem" - podkreślił Komorowski.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24