Prokuratura z Piaseczna wszczęła formalnie śledztwo ws. pożaru hali w Wólce Kosowskiej. Przesłuchano już m.in. przedstawiciela firmy, do której należy budynek; wycenił on straty na ok. 10 mln zł.
Nadal trwają oględziny miejsca pożaru przez prokuratora i biegłego z zakresu pożarnictwa. Przygotowanie opinii przez biegłego może potrwać nawet kilka tygodni, a same oględziny kilka dni. - Śledztwo prowadzone jest w sprawie spowodowania zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób i mienia znacznej wartości - powiedział rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Dariusz Ślepokura. Jak dodał, przesłuchany został przedstawiciel firmy, do której należy hala; zarządzający nią. - Poinformował, że zniszczeniu uległy 34 boksy. Firma wycenia wstępnie straty na ok. 10 mln zł - powiedział. Postępowanie w sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Piasecznie. - Na razie nie wiemy, co było przyczyną pożaru. Rozpatrujemy różne hipotezy - dodał prokurator. Zaznaczył, że trwa też przesłuchiwanie świadków.
Wszystko sprawdzą
W niedzielę wieczorem, że przy dogaszaniu pożaru pracowało rotacyjnie 6-7 jednostek straży (wcześniej było tam ponad 30 jednostek). Akcja trwała do rana.
W nocy teren wokół hali był pilnowany przez policjantów. Policja bierze pod uwagę zarówno działanie celowe, jak i przypadkowe zaprószenie ognia. - Każda hipoteza jest do wyjaśnienia - czy było to działanie celowe, przypadkowe zaprószenie ognia albo zwarcie instalacji elektrycznej. Ekipa będzie musiała ustalić najpierw miejsce, gdzie pożar się rozpoczął; wówczas ustali, z jakich przyczyn pojawił się ogień - mówił Mariusz Mrozek ze stołecznej policji. Zgłoszenie o pożarze strażacy otrzymali krótko po godz. 5 rano. Ogień objął ok. 5 tys. metrów kwadratowych hali magazynowej, której łączna powierzchnia to 10 tys. m2. W hali były głównie tekstylia, ale też sprzęt AGD.
Mają pecha To kolejny pożar hali w Wólce Kosowskiej w ostatnich latach. Do pożarów doszło tam już w 2009 i 2011 roku. W sierpniu 2009 r. z ogniem przez 17 godzin walczyły 42 jednostki straży pożarnej. Spłonęło ok. 100 boksów, a straty sięgnęły milionów zł. Podczas pożaru nikt nie został poszkodowany. Przyczyną wybuchu ognia było zwarcie instalacji elektrycznej. W maju 2011 pożar zajął 10 tysięcy metrów kwadratowych. Z ogniem walczyły wówczas przez wiele godzin 34 jednostki straży pożarnej z Warszawy i okolicznych powiatów.
W sprawie obu pożarów Prokuratura Rejonowa w Piasecznie wszczęła śledztwa. Oba zakończyły się umorzeniem, nie było śladów podpalenia.
Autor: mn//kdj / Źródło: PAP