Polski handlarz bronią podjął się dostarczenia uzbrojenia prorosyjskim separatystom - ustalili dziennikarze "Superwizjera". Biznesmen zaoferował pracującemu pod przykryciem czeskiemu dziennikarzowi śledczemu przetransportowanie broni i dostarczenie niezbędnych do jej wywiezienia dokumentów z UE. Transakcja nie doszła do skutku - dziennikarze ujawnili się w końcowej fazie negocjacji.
Międzynarodowy handel bronią teoretycznie poddany jest szczegółowej kontroli. Nabywca jeszcze przed zakupem musi udowodnić, że uzbrojenie nie trafi w niepowołane ręce. Musi w tym celu przedstawić m.in. świadectwo końcowego użytkownika. Aby transakcja doszła do skutku, odbiorcą musi być państwo, które nie jest objęte embargiem na broń. Ta procedura miała utrudnić jej sprzedaż na czarnym rynku. Handlarze bronią mają jednak swoje sposoby, by ominąć międzynarodowe obostrzenia.
W tym ogromnym biznesie swój udział ma Polak - Andrzej I. Jego karierę prześledzili dziennikarze "Superwizjera" TVN.
Pierwsze kroki na czarnym rynku handlu bronią I. robił jeszcze w latach 90. Przerzucał broń, amunicję i materiały wybuchowe do Chorwacji. Zarzucano mu również współudział w łamaniu embarga na dostawy uzbrojenia do Angoli i Liberii.
Zlecenie dla separatystów
Biznesmen zapewnia, że sprzedaje broń jedynie państwom. Dziennikarze "Superwizjera" od dawna podejrzewali jednak, iż w rzeczywistości pracuje dla każdego, kto jest gotów dobrze zapłacić.
Aby to udowodnić, zdecydowali się przeprowadzić dziennikarską prowokację. Wziął w niej udział czeski dziennikarz, który umówił się z Andrzejem I. na spotkanie w Warszawie.
Biznesmenowi powiedział, że pracuje na zlecenie separatystów i zaproponował Andrzejowi I. transakcję, która miała opierać się na przetransportowaniu dużego ładunku broni do objętego walkami Donbasu. Ładunek miałby trafić na niewielkie lotnisko zajmowane przez prorosyjskich separatystów.
W czasie spotkania I. był bardzo konkretny, a rozmowa trwała zaledwie kilkanaście minut. Zgodził się na przetransportowanie ładunku i zaoferował zdobycie niezbędnych do wywiezienia broni z UE dokumentów.
Ostatecznie transakcja nie doszła do skutku - dziennikarze ujawnili swoją tożsamość w końcowej fazie negocjacji.
Źródło: "Superwizjer" TVN