"To bezprawie" - powtarzał doradca byłej dyrektor jednej z wrocławskich szkół podstawowych siłą wyprowadzany z budynku. Po drugiej stronie barykady rodzice i inne osoby domagające się wyrzucenia ze szkoły jej starych władz. - Niech żyje policja, niech żyje prawo - pokrzykiwał tłum na widok przykutego przez ochroniarzy do barierki doradcy. I tylko dzieci, patrzące na wszystko z niedowierzaniem, cierpliwie czekały jak dorosli przestaną się kłócić a one będą mogły rozpocząć rok szkolny.
Nie tak miał wyglądać pierwszy dzień nauki w nowym roku uczniów szkoły podstawowej przy ulicy Pedagogicznej we Wrocławiu. Zamiast na akademii, dzieci przez cały ranek stały przed budynkiem i czekały jak ochrona siłą usunie z niego byłą już panią dyrektor i jej doradcę. W końcu kobieta zgodziła się wyjść sama. Jej pomocnik nie i dlatego konieczna była interwencja ochrony. Na miejscu była też policja.
Spór między dorosłymi tym razem nie dotyczył dzieci, ale prawa do posad. W szkole powstały dwa zarządy z tym samym prezesem. Stary zarząd nie akceptuje jednak nowego i na odwrót.
O co chodzi?
Dla Wojciecha Rączyńskiego, szefa Stowarzyszenia Mieszkańców Rodzina, które jest właścicielem szkoły, sprawa jest jasna. Dyrektor, która w czwartek okupowała swój były gabinet, została odwołana ze stanowiska zgodnie z prawem 21 czerwca br. Nowy dyrektor dyscyplinarnie zwolnił ją natomiast z pracy za "defraudacje finansowe" i inne nieprawidłowości. Była pani dyrektor miała jego zdaniem m.in. przez półtora roku nie płacić składek do ZUS dla pracowników. Zaległości sięgają niemal 130 tys. zł. Sprawa była zgłaszana do instytucji zajmujących się szkolnictwem, oraz do prokuratury. To jednak tylko wersja jednej ze stron. Jest jednak i inna - strony drugiej.
Była dyrektor tłumaczy, że sprawa nie jest taka prosta i odpiera zarzuty o defraudację pieniędzy. Na pytanie, kto jej zdaniem jest aktualnym dyrektorem szkoły twierdzi, że ona. Jak przekonuje, taką informację otrzymała z Wydziału Oświaty miasta. Za całe zamieszanie wini dyrektora stowarzyszenia. Po jej stronie na razie stoi także sąd, który orzekł niedawno, że to stary zarząd szkoły jest tym właściwym.
I dlatego doradca starej pani dyrektor twierdzi, że z placówki wyprowadzono go "bezprawnie". - Problemy rozwiązuje się na sali sądowej, a nie w telewizji - denerwuje się. Kłopot w tym, że orzeczenie sądu jest nieprawomocne a sprawa nadal w toku.
Miasto "średnio" zainteresowane
Całej sytuacji z boku przyglądają się władze Wrocławia, które otwarcie przyznają, że sprawy dorosłych w tej placówce "średnio ją interesują". - Interesuje nas tylko los tych dzieci. Dziś prawdopodobieństwo, że ta szkoła przetrwa w starym kształcie jest prawie żadne - mówi otwarcie przedstawiciel zarządu miasta.
Od jutra dzieci mają zacząć normalne lekcje.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24