Generał Waldemar Skrzypczak nie odpowie głową za krytykę zarządzania polską armią. – Generał przekroczył dopuszczalne granice, ale ze względu na szczególne okoliczności nie zdecydowałem się na wyciąganie konsekwencji – poinformował Lech Kaczyński. Było to jednak kilkadziesiąt minut przed tym, jak Skrzypczak ogłosił, że odchodzi z armii.
Minister obrony narodowej i prezydent byli zgodni: generał Skrzypczak do końca kadencji, czyli do października, utrzyma stanowisko dowódcy Wojsk Lądowych. - Cieszę się, że nie ma różnicy zdań miedzy ministrem a mną – stwierdził prezydent.
Jak dodał, choć wypowiedź generała była „niedopuszczalna”, jednak jego przypadek jest „wyjątkowy”. - Zasada cywilnej kontroli jest jedną z żelaznych zasad. Generał Skrzypczak, przy całym szacunku, te granice przekroczył. Jeśli zdecydowałem, żeby go nie odwoływać, jeśli z podobnym wnioskiem przyjechał minister, to ze względu na szczególne okoliczności. Nie tylko ze względu na śmierć kapitana Ambrozińskiego, ale także o ograniczenie środków na armię w tegorocznym budżecie – wyjaśnił.
Krytyka wojskowej biurokracji
Szef MON Bogdan Klich był zadowolony z decyzji Lecha Kaczyńskiego. - Popieram kroki prezydenta, które podjął wobec generała Skrzypczaka - stwierdził.
W wywiadzie dla poniedziałkowego "Dziennika" Skrzypczak ostro skrytykował zarządzanie wojskiem. Stwierdził m.in., że śmierci polskiego oficera w bitwie z afgańskimi talibami można było uniknąć, gdyby wojsko miało potrzebny sprzęt. Generał zarzucił ministerialnej biurokracji powolność w zakupach i nabywanie nie tego sprzętu, który jest najpotrzebniejszy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP