Co się stało z nowoczesnymi standardami i zasadami etycznymi, o jakie apelowała PO? - pytał polityków Platformy szef SLD Grzegorz Napieralski w TVN24. W dyskusji nad aferą korupcyjną Jacka Karnowskiego, brak standardów w polityce zarzucali sobie przedstawiciele PO, PiS i SLD.
Julia Pitera najpierw przyznała w "Faktach po Faktach" TVN24, że według niej Karnowski powinien ustąpić ze stanowiska z dwóch powodów: - Publicznego, bo Sopot może na tym stracić, jeśli chodzi o inwestycje. Drugiego, czysto ludzkiego - Jacek Karnowski musi mieć świadomość, że będzie obiektem nieustannych ataków.
Jednak zaraz potem minister do walki z korupcją wypaliła: - Proszę jednak nie oczekiwać ode mnie ostrego apelu w tej sprawie.
Jakie standardy?
Ten "brak apelu" zdenerwował Napieralskiego. Szef Sojuszu przypomniał, że w czasie kampanii parlamentarnej i w czasach, kiedy to PO była w opozycji, jej politycy wielokrotnie namawiali, by w momencie, gdy działacze innych partii mieli stawiane zarzuty, rezygnowali z zajmowanych stanowisk. - Teraz apelują, by tego nie robić, wysyłają listy w obronie Karnowskiego. Przy okazji dymisji Zbigniewa Ćwiąkalskiego premier Tusk mówił, że to sprawa honoru. Teraz nie ma już tych nowoczesnych standardów i zasad etycznych? - pytał przewodniczący SLD.
Pitera nie przejęła się słowami Napieralskiego, bo SLD jest jej zdaniem najmniej wiarygodnym obrońcą moralności polityków. A to dlatego, że sam Sojusz "ma wiele za uszami". - Do tej pory często było tak, że politycy głośno dęli w surmy, aby sprawy wyjaśniać. A za plecami były ciche naciski, żeby ukręcać sprawie głowę. To co się dzieje teraz, jest znacznie bardziej cywilizowane - przekonywała Pitera. A dzieje się tak, bo - jej zdaniem - politycy PO są wstrzemięźliwi w słowach.
Referendum w sprawie odwołania prezydenta
Pięciu sopockich radnych PiS zapowiedziało, że przygotuje wniosek o zorganizowanie referendum w sprawie odwołania prezydenta. Aby jednak wniosek mógł zostać poddany pod głosowanie, radni PiS musieliby znaleźć jeszcze jednego zwolennika takiego rozwiązania. PO nie odrzuca poparcia wniosku o referendum. PiS chce również aby odbyło się ono w datę wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Karnowski jak Ziobro?
O aferze wokół Jacka Karnowskiego ostro dyskutowali także Jacek Kurski z PiS i Sebastian Karpiniuk z SLD w "Magazynie 24 godziny".
- Skoro usłyszał zarzuty, powinien podać się do dymisji. Ale w jego honor nikt już na Pomorzu nie wierzy - atakował Kurski. Karpiniuk szybko jednak odbijał piłeczkę: - Ziobro też ma zarzuty, ale z partii go nie wyrzucacie. Szanujcie prawo i sprawiedliwość - poradził Kurskiemu.
Zdaniem Kurskiego, Platforma Obywatelska nie jest uczciwa w sprawie afery korupcyjnej w sopockim ratuszu. - W pół godziny po jej ujawnieniu na kopach pozbyliście się człowieka, który o niej doniósł - Sławomira Julkego. Jednocześnie chuchaliście na Karnowskiego - twierdzi Kurski, choć przyznaje, że prezydent miasta zrzekł się członkostwa w partii. Poseł żąda jednak od polityków Platformy, aby zmusili Karnowskiego do ustąpienia ze stanowiska.
"Co my możemy?"
- Premier RP powiedział dzisiaj, że prezydent Sopotu powinien głęboko przemyśleć, czy może stać na czele takiego miasta. Co więcej może Platforma zrobić? - pytał retorycznie Karpiniuk. Zaznaczał, że skoro Jacek Karnowski nie jest członkiem jego partii, to PO jest bezradna. Jacek Kurski jednak uważa, że Platforma ma więcej możliwości.
- Głosami radnych PO i PiS należałoby rozpisać referendum w sprawie Karnowskiego. Mogłoby odbyć się razem z wyborami do europarlamentu. Potrzebna jest tylko wola polityczna - proponuje poseł PiS i dodaje: - Referendum jest skutecznym środkiem politycznym. Ale główne siły - czyli PiS i PO - muszą mówić jednym głosem.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa