- Zmierzę się z Platformą, choć… być może się nie zmierzę – oświadczył w TVN24 Andrzej Olechowski. Kandydat na prezydenta sugerował w ten sposób, że środowiska PO mogą poprzeć go w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Dopytywany, czy naprawdę wierzy w taki rozwój wypadków, stwierdził, że gdyby nie wierzył w rzeczy trudne, to... nie ożeniłby się ze swoją żoną.
- Nie walczcie partyjnie o urząd prezydenta, tylko dajcie go obywatelom – zwrócił się do Platformy Obywatelskiej Andrzej Olechowski. Jego zdaniem, w Pałacu Prezydenckim najlepszy byłby ponadpartyjny prezydent, który "nie melduje o wykonaniu zadania". Właśnie taką głową państwa – zdaniem Olechowskiego – byłby on sam.
"Cesarz ma klawe życie"
- Nie mam wielkiej nadziei, że Platforma w sensie partii odpowie na tą moją zachętę pozytywnie – ubolewał Olechowski. – PO wystawi swojego kandydata i powie, że wystawia go z poczucia obowiązku, bo musi zabić i pokonać Lecha Kaczyńskiego – kontynuował kandydat. Olechowski stwierdził jednocześnie, że swój apel o poparcie bezpartyjnego kandydata kieruje nie do partii, lecz środowiska PO. Czy wierzy, że jego apel odniesie pozytywny skutek? - Gdybym nie wierzył w rzeczy trudne, to nigdy bym nie ożenił się z moją żoną - wypalił.
- Cesarz ma klawe życie – zażartował Olechowski zapytany, dlaczego chciałby być prezydentem. Zaraz jednak dodał, że – wbrew temu, co mówi Donald Tusk – urząd prezydenta nie jest marginalny. – To urząd, który jest coś warty. Inspiruje Polaków, kontroluje proces legislacyjny i podejmuje ostateczne decyzje w sprawie nominacji – mówił kandydat. I dodał, że – patrząc na frekwencję w wyborach prezydenckich - stanowisko głowy państwa nie jest obojętne samym Polakom.
Miller: To nie jest taka hetka-pętelka
W podobnym tonie wypowiadał się Leszek Miller. - Dla większości Polaków urząd prezydenta to nie jest taka hetka-pętelka – mówił były premier. Dlatego też – jego zdaniem – lekceważenie Donalda Tuska stanowiska prezydenta, "może zemścić się". - Zamiast na kandydata Platformy, Polacy mogą zagłosować na Jerzego Szmajdzińskiego - mówił Miller. Oceniając powody rezygnacji Donalda Tuska ze startu w wyborach prezydenckich, Miller stwierdził, że jeśli prawdą jest to, iż ta decyzja była podyktowana obawą przed chaosem w partii, to "okazuje się, że premier nie troszczy się o Polskę, tylko o partię".
Marcinkiewicz: To była chęć reformowania Polski
Obecny w studiu Kazimierz Marcinkiewicz przyznał, że obawa o sytuację w partii po odejściu Tuska do Pałacu Prezydenckiego, mogła być powodem jego decyzji o wycofaniu się z kandydowania. - Zmieniły się warunki wewnętrzne w Platformie Obywatelskiej. Duet Tusk-Schetyna nie jest tym samym, jakim był jeszcze dwa miesiące temu - mówił premier. - Donald Tusk musiał wziąć pod uwagę, że jeśli odejdzie do Pałacu Prezydenckiego, to straci realny wpływ na PO - dodał Marcinkiewicz.
Były premier stwierdził jednak, że głównym powodem jakim kierował się Donald Tusk, była "chęć reformowania Polski". - Premier wie, że realna władza, zmienianie tego, w jaki sposób żyje się Polakom, jest w rękach premiera, a nie prezydenta - mówił.
tka ram
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24