W 2010 roku pięć razy wtargnięto na chroniony teren, w tym do rezydencji prezydenta w Juracie. W tym samym roku Biuro Ochrony Rządu zabezpieczało ponad 2 tys. wizyt i spotkań - takie dane przynosi sprawozdanie BOR za ubiegły rok. Biuro chwali się w nim także swoimi sukcesami - pisze "Rzeczpospolita".
Za największe osiągnięcie BOR uznał operację zabezpieczenia pogrzebu prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki na Wawelu. Nadano jej kryptonim "Florek" dla uczczenia pamięci zmarłego w katastrofie smoleńskiej oficera BOR, którego tak nazywano. W operacji trwającej od 15 do 19 kwietnia 2010 r. brało udział 400 funkcjonariuszy.
– To było skomplikowane zadanie. Udało nam się wywiązać z niego doskonale - podkreśla gen. Marian Janicki, szef BOR.
Forsowali płot
Drugim sukcesem - według BOR - jest operacja "Jowisz", czyli zabezpieczenie wizyty prezydenta Rosji w Polsce. Świadczyć ma o tym m.in. zgoda Rosjan na wspólny przejazd prezydentów Dmitrija Miedwiediewa i Bronisława Komorowskiego opancerzonym autokarem BOR ulicami Warszawy.
– Takie sytuacje się nie zdarzają, bo prezydent Rosji podróżuje swoją opancerzoną limuzyną, która była wówczas w Warszawie – mówi gen. Janicki. I dodaje: - To przykład, że Rosjanie mają do nas zaufanie.
W sumie w 2010 r. BOR zabezpieczył 2004 wizyty i spotkania, w których uczestniczyli najważniejsi polscy urzędnicy, m.in. marszałek Sejmu (116), prezydent (96) i premier (84).
Stałą ochroną BOR objęto 18 osób, m.in. prezydenta i premiera. Biuro ochraniało też 42 polskie placówki dyplomatyczne i 20 obiektów państwowych (m. in. kancelarie Premiera i Prezydenta, Sejm, Senat).
W tym czasie pięć razy wtargnięto na chroniony teren. W jednym przypadku dwóch pijanych mężczyzn sforsowało płot otaczający prezydencką rezydencję w Juracie w czasie, gdy był tam prezydent Lech Kaczyński.
"Nie mamy sobie nic do zarzucenia"
Jednak wiele osób wytyka BOR-owi niewystarczające działania w dniu katastrofy smoleńskiej. Wskazywano, że nikt z Biura nie czekał na Lecha Kaczyńskiego na lotnisku w Smoleńsku. Potem okazało się, że było tam dwóch funkcjonariuszy – kierowców polskich dyplomatów.
Sugerowano też, że Biuro źle zabezpieczało wizytę prezydenta w Katyniu. Wątek ten przez rok badała wojskowa prokuratura. Kilka dni temu został przekazany Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że funkcjonariusze BOR mogą w tej sprawie usłyszeć zarzuty.
Gen. Janicki przekonuje jednak, że wizyta prezydenta w Katyniu była zabezpieczana przez jego formację, jak należy. – Nie mamy sobie nic do zarzucenia – podkreśla.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24