Polska na tym zyskała, oczywiście zyskała na tym przede wszystkim ekipa rządowa, która przekuwa to na swój sukces. Ale myślę, że w tym znaczeniu dobrze, żebyśmy mieli po swojej stronie najpotężniejsze państwo świata - podkreślał politolog Marek Migalski. Wraz z Adrianem Zandbergiem (Razem) komentowali wizytę Donalda Trumpa w Warszawie.
Pytany, co pozostanie po wizycie przywódcy Stanów Zjednoczonych w Polsce, Marek Migalski stwierdził:
- Zostanie to, że kupujemy od Amerykanów Patrioty za 30 miliardów, to, że kupujemy od nich gaz - i to jest zysk Stanów Zjednoczonych - ale też zostanie to, że w centrum Warszawy, pod pomnikiem Powstania Warszawskiego prezydent Stanów Zjednoczonych wypowiedział słowa dotyczące artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego - i to jest istotne.
"Laurkowa" historia Polski
- Oczywiście to są tylko słowa. Ale tego typu gesty są istotne dla innych partnerów zewnętrznych, między innymi dla Rosji. Ta historia Polski przedstawiona przez Trumpa była laurkowa. Ale lepiej, żeby prezydent Stanów Zjednoczonych przedstawiał w superlatywach naszą historię, niż żeby na przykład mówił, tak jak jego poprzednik o "polskich obozach śmierci", bo przecież taki lapsus zdarzył się Obamie - argumentował politolog.
- Polska na tym zyskała, oczywiście zyskała na tym przede wszystkim ekipa rządowa, która przekuwa to na swój sukces. Ale myślę, że w tym znaczeniu dobrze, żebyśmy mieli po swojej stronie najpotężniejsze państwo świata.
Zdaniem Migalskiego "kupując uzbrojenie i gaz amerykański" to być może cena bezpieczeństwa naszego kraju, którą trzeba zapłacić.
- To nie jest tak, że bezpieczeństwo nie ma ceny - podkreślił.
"Teatralne szopki"
Znacznie mniej optymistycznie wizytę Trumpa w Warszawie ocenił Adrian Zandberg.
- Prawda jest taka, że Trump zrobił, to, co chciał. Przyjechał do Polski, zainscenizował kochający tłum, który go oklaskuje, zorganizowany przez Prawo i Sprawiedliwość, sprzedał, co miał do sprzedania, załatwił swoje interesy i wrócił - skwitował. - Prawda jest taka, że z tego interesu Trump wyszedł z czymś, natomiast rzeczy, z którymi wyszła Polska, są - delikatnie rzecz ujmując - mgliste - dodał.
Jego zdaniem, zabrakło konkretnych ustaleń.
- Myślę, że bardzo niepokojące jest to, że my cały czas - jakbyśmy byli w latach 90. - łapiemy się na taką politykę symbolicznych gestów: ktoś przyjedzie, pogłaszcze nas po grzywce, powie, że jesteśmy fajni i że byliśmy bohaterscy i my wtedy otwieramy serce, i mówimy: "To my dla ciebie zrobimy wszystko, skoro byłeś tak miły, że powiedziałeś kilka miłych słów" - powiedział Zandberg.
- Ja bym chciał, żeby Polska polityka opierała się na rozmowie o konkretach, na szacowaniu ryzyka, na myśleniu strategicznym, a nie na robieniu takich teatralnych szopek - podkreślił.
Autor: azb/sk/jb / Źródło: tvn24