Prokuratorzy przestaną przesłuchiwać i stawiać zarzuty, a sekretarki szefów prokuratur, kierowcy oraz technicy kryminalni będą słać premierowi czerwone kartki. Dziś śledztwa staną w miejscu, bo pracownicy prokuratury protestują. To ich reakcja na cięcia w administracji państwowej i ubezwłasnowolnienie prokuratury. Akcję powtórzą 19 listopada.
Protest jest skierowany m.in. przeciw projektowi ustawy o redukcji zatrudnienia w administracji państwowej, który niebawem trafi do Sejmu. Rząd przyjął 10-procentowy próg zwolnień, który ma dać oszczędności rzędu nawet 2 mld złotych.
O tym, kto straci pracę, ma decydować konkretny prokurator okręgowy, apelacyjny, a także Prokurator Generalny Andrzej Seremet. - Każdy szef prokuratury od okręgowej wzwyż musi zwolnić 10 proc. pracowników administracji. Jeżeli tego nie zrobi, to z urzędu Ministerstwo Sprawiedliwości będzie wszczynać postępowanie o naruszenie dyscypliny budżetowej. Jeżeli prokurator okręgowy lub apelacyjny, a także prokurator generalny nie zwolni przewidzianej liczby pracowników administracji, to zostanie ukarany karą administracyjną, czyli upomnieniem, naganą, a nawet karą pieniężną do wysokości trzykrotnej miesięcznej pensji – tłumaczy w rozmowie z portalem tvn24.pl prokurator Małgorzata Bednarek, szefowa stowarzyszenia "Ad Vocem".
Czerwone kartki i tylko "nagłe przypadki"
Cywilni pracownicy prokuratur bronią więc miejsc pracy. Dziś będą wysyłać czerwone kartki do premiera Donalda Tuska. Organizatorzy protestu twierdzą, że do akcji przyłączy się około 60 proc. prokuratur okręgowych i apelacyjnych.
Rząd wymyślił, że cięcia dotkną pracowników niezależnej prokuratury: asystentów prokuratorów, analityków kryminalnych sekretarek, maszynistek, woźnych, stróżów, kierowców. O dziwo, w projekcie tej ustawy nie wspomina się o cięciach m.in. w administracji sądów i służb specjalnych. Rząd uważa jednak, że prokuratura nie tak dawno oddzielona od ministra sprawiedliwości także powinna zostać pozbawiona 10 proc. pracowników, bez których nasza instytucja nie może sprawnie funkcjonować. Małgorzata Bednarek, szefowa stowarzyszenia "Ad Vocem"
Dlaczego razem z nimi protestują prokuratorzy? W obronie podwładnych i niezależności: - Rząd wymyślił, że cięcia dotkną pracowników niezależnej prokuratury: asystentów prokuratorów, analityków kryminalnych, sekretarek, maszynistek, woźnych, stróżów, kierowców. O dziwo, w projekcie tej ustawy nie wspomina się o cięciach w administracji sądów i służb specjalnych. Rząd uważa jednak, że skoro tnie we wszystkich ministerstwach, to także prokuratura, która przecież jest niezależna od rządu, powinna zostać pozbawiona 10 procent pracowników. Jednak bez nich nasza instytucja nie może sprawnie funkcjonować – mówi prokurator Bednarek.
Prokuratorzy uważają projekt ustawy o redukcji zatrudnienia za kolejny dowód na fałszywą niezależność ich macierzystej instytucji. - W jaki sposób prokurator generalny ma być niezależny, skoro to rząd dyktuje mu ilu będzie miał asystentów, woźnych rozwożących akta czy sekretarek, którym powierza często poważne zadania? - pyta szefowa "Ad Vocem".
Dlatego dziś (a także 19 listopada, kiedy protest zostanie powtórzony) na przesłuchania nie będą wzywani świadkowie i podejrzani. - Oskarżyciele nie będą też brać udziału w oględzinach i urządzać konfrontacji – tłumaczy prokurator Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP, organizator protestu prokuratorów. Ale zastrzega: - W przypadku nagłych, niespodziewanych wypadków będziemy pracować normalnie.
Więcej, ale wciąż za mało
Prokurator generalny powinien sam kształtować wysokość budżetu, a nie rządzący politycy. Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP
Prokuratorzy uważają, że rozdzielenie prokuratury od ministra sprawiedliwości to fikcja. "Dostrzegamy konieczność zapewnienia Prokuraturze autonomii budżetowej, bez której nie jest możliwe skuteczne prowadzenie postępowań przygotowawczych. Jej brak doprowadził do największego w historii Prokuratury kryzysu budżetowego, który stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i obywateli" - napisali w uchwale wzywającej do ich formy strajku.
Przypomnieli bowiem, że w 2010 roku prokuraturze zabrakło w przyznawanym przez rząd budżecie pieniędzy na śledztwa (około 20 mln zł). Mimo że w 2011 roku ten budżet będzie większy niż w roku poprzednim, to zdaniem oskarżycieli nie ma mowy o pełnej niezależności od polityków. - Prokurator generalny powinien sam kształtować wysokość budżetu, a nie rządzący politycy - uważa Skała.
Zdaniem Bednarek budżet na 2011 rok jest wyższy tylko nominalnie (o 66 milionów złotych, planowano jednak redukcję 80 mln zł). Jak mówi, prokuraturze przybyło nowych obowiązków. - Prokuratura w przyszłym roku musi wziąć na swoje barki koszta obsługi systemów informatycznych w prokuraturze. Wcześniej płaciło za to ministerstwo sprawiedliwości – tłumaczy prokurator. Dodaje także, że co roku rosną koszta prowadzenia najbardziej skomplikowanych śledztw, szczególnie w sprawach gospodarczych. Dlatego pod koniec 2011 r. może się okazać, że znowu nie starczyło pieniędzy w budżecie prokuratury na opłacenie np. biegłych.
Źródło: tvn24.pl