11 listopada to drugi w tym roku dzień bez handlu. Dziś okaże się, czy zarówno konsumenci, jak i sprzedający, wyciągnęli wnioski ze swoistego testu, który miał miejsce 1 listopada.
Według nowelizującej przepisy prawa pracy i wprowadzającej zakaz handlu ustawy, będzie on obowiązywać w 12 najważniejszych świąt państwowych i kościelnych. Ustawa zezwala na pracę punktów usługowych - a więc m.in stacji benzynowych - a także sklepów, w których pracują ich właściciele lub ich rodziny oraz aptek. Ustawodawcy zależało przede wszystkim na umożliwieniu spędzenia czasu z rodziną pracownikom sklepów wielkopowierzchniowych.
Rekordowe zyski sklepikarzy I te rzeczywiście były we Wszystkich Świętych zamknięte. Jak jednak donosiły media 2 listopada, Polacy nie mieli większych trudności z dokonaniem zakupów. - Postanowiliśmy, że ja będę handlował, a żona pójdzie na groby - mówił cytowany w prasie właściciel sklepu przy ul. Żeligowskiej w Łodzi, który tego dnia stanął za ladą. Trud mógł się jednak opłacić, gdyż zyski małych sklepikarzy tego dnia były rekordowe. - Wszystko schodzi na pniu. Sprzedaliśmy prawie dwa razy więcej towaru, niż w normalną sobotę - mówiła Krystyna Skonieczna, właścicielka innego łódzkiego sklepu.
Zadowoleni byli klienci, którzy wcześniej obawiali się, że nie będą mieli czasu zrobić zakupów dzień wcześniej, robiąc je zapomną o czymś lub po prostu są przyzwyczajeni do codziennych sprawunków. – Świetnie, że sklepikarze ryzykują i handlują. Żyjemy w wolnym kraju – uważa pan Andrzej, który 1 listopada robił zakupy w sklepie przy ul. Powązkowskiej Warszawie.
Kary dla nieuczciwych A ryzyko rzeczywiście było i jest. Za złamanie zakazu można dostać karę sięgającą nawet 30 tys. złotych. We Wszystkich Świętych placówki kontrolował Okręgowy Inspektorat Pracy. - Sprawdzimy wszystkie sygnały o naruszeniu prawa – zapowiadała Klaudia Jerz, rzecznik OIP. – Inspektor pracy będzie rozmawiał z właścicielami i pracownikami, sprawdzał, czy doszło do naruszenia prawa - wyjasniała.
Jednak sami inspektorzy zgadzają się, że jest wiele niejasności. – Przepisy są niejednoznaczne – uważa Roman Giedrojć, zastępca głównego inspektora pracy. Według niego nowelizacją kodeksu pracy zajmie się Trybunał Konstytucyjny. Nawet minister pracy i polityki społecznej Joanna Kluzik-Rostkowska uważa, że nowe przepisy mają wiele niedociągnięć.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24