Podczas konferencji prasowej Dorn przekonywał, że określenie "wykształciuchy", którego użył, wcale nie jest pogardliwe. - W wyniku wielkiej zmiany i wielkiej rewolucji oświatowej, która jest jednym z najcenniejszych procesów, jakie dokonały się w ciągu ostatnich osiemnastu lat, pojawiła się wielka rzesza ludzi mających formalny tytuł wyższego wykształcenia" - ocenił. Dodał, że ta grupa "zaczęła demonstrować niechęć i odrzucenie, a w formach skrajnych niekiedy lekceważenie bądź nawet pogardę do innych grup społecznych". To właśnie oni są - według niego - "wykształciuchami". Teraz - przekonywał Dorn - mają oni okazję zrewidować swoje poglądy głosując na PiS.
Argumenty marszałkaLudwik Dorn w liście do "wykształciuców" podaje trzy argumenty, aby zagłosować na PiS. Po pierwsze - "wykształciuch" został oszukany po 1989 roku i dopiero PiS przywraca mu wiarę w to, że ciężka praca może przynieść rzeczywisty sukces w postaci zdobycia dobrze płatnej pracy czy realizacji dużego zamówienia publicznego. "Dotąd oferowano Panu złudzenia, a my proponujemy twardą, ale realną umowę" - kusi Dorn.
Drugi argument ma przekonać wykształciucha, że to w PiS tkwi dzisiaj siła, a przecież tacy jak on zawsze woleli być po stronie "silniejszych batalionów". Dorn tłumaczy, że "nawet jeśli po wyborach dojdzie do zawiązania koalicji strachu przez panów Kwaśniewskiego, Tuska i Pawlaka, to jest jasne, że kształt przyszłości będziemy nadawać my".
"Wykształciucha" ma w końcu przekonać to, że "czci sukces". "A dzisiaj w życiu politycznym sukces to my" - twierdzi Dorn. "Dlatego apeluję do Pana, by 21 października zacisnął Pan - jeśli trzeba - zęby i głosował na PiS" - puentuje marszałek.
Kłopotliwe określenieWprowadzenie do języka polityki pojęcia "wykształciuch" zaostrzyło trwającą wówczas wojnę PiS z inteligencją. W sierpniu 2006 r. Dorn mówił, że z częścią "wykształciuchów" nigdy się nie dogada. "Ale wierzę, że z niektórymi z nich może jednak się uda, z tymi, którzy są bardziej otwarci. Niech oni sobie nadal głosują na naszych politycznych przeciwników i niech nadal będą przeciwko nam, ale niech się przynajmniej włącz w niektóre ponadpartyjne, ale za to ważne dla Polski, narodowe przedsięwzięcia" - stwierdzał wówczas.
Ludwik Dorn pisząc po raz pierwszy o "wykształciuchach" potraktował to słowo jako tłumaczenie użytego przez Aleksandra Sołżenicyna określenia "obrazowanszczina". Rosyjski pisarz stworzył to słowo od wyrazu "obrazowanie", czyli "wykształcenie", dodając przyrostek określający w języku rosyjskim masę. Niektórzy z komentatorów zwracają jednak uwagę, że w języku polskim bardziej precyzyjne w tej sytuacji byłoby słowo "wykształcizna". Jednak stworzone przez marszałka słowo zaczęło już swoje życie w języku polskim.
tea
Źródło: PAP, rai.tv, arch.poznan.pl