Śledztwo w sprawie tzw. dopalaczy zostało umorzone. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu nie dopatrzyła się złamania prawa.
Śledztwo w tej sprawie prowadzone było od stycznia 2009 roku. Chodziło o narażenie pięciu osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób.
Dopalacze, czyli substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków, można legalnie kupić w Polsce. Pod koniec sierpnia 2008 roku pierwszy sklep z dopalaczami powstał w Łodzi. Wcześniej te same substancje były oferowane za pośrednictwem internetu.
Do kolekcjonowania, nie jedzenia
Jak poinformowała w poniedziałek rzeczniczka poznańskiej prokuratury Mazur-Prus, w toku postępowania zabezpieczono znaczące ilości tzw. dopalaczy, które zaopatrzone były w etykiety w języku polskim z zastrzeżeniami, że są to produkty kolekcjonerskie i nie są przeznaczone do spożywania przez ludzi.
- Wszystkie środki zostały przebadane przez biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej i ustalono, że żaden z nich nie zawierał substancji zabronionych, wymienionych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, obowiązującej w chwili zabezpieczenia tych środków na potrzeby śledztwa. Według znowelizowanej w marcu ustawy, niektóre z tych środków zawierają substancje, które obecnie są zabronione, jednakże podstawową zasadą prawa jest, że nie działa ono wstecz - powiedziała rzecznik.
Jak dodała, biegli stwierdzili, że obecny stan wiedzy nie pozwala na jednoznaczne określenie realnych zagrożeń dla życia lub zdrowia człowieka po zażyciu badanych preparatów. Można je przewidzieć jedynie hipotetycznie, a dla stwierdzenia przestępstwa koniecznym jest, aby istniało realne zagrożenie życia lub zdrowia.
Pięć osób zatrutych
Odnośnie narażenia pięciu osób na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ustalono, iż osoby te nabyły dopalacze w sklepach w Poznaniu i w Lesznie. Po zażyciu zakupionych środków nabywcy źle się poczuli i trafili do szpitala.
- Biegli stwierdzili, iż wszystkie hospitalizowane osoby mogły zażywać wskazane substancje, jednakże uległy lekkim zatruciom i zażycie badanych środków nie stanowiło narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - powiedziała rzecznik.
Prokuratura ustaliła też, że nie zostało złamane prawo farmaceutyczne ani ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia, bo nie doszło do wprowadzenia do obrotu produktu leczniczego bez zezwolenia ani środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka.
(Prawie) jak amfetamina
Obecnie obowiązuje nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która wprowadziła zakaz handlu niektórymi tzw. dopalaczami, czyli substancjami psychoaktywnymi, mogącymi działać podobnie do narkotyków. Początkowo nowela - zgodnie z wytycznymi UE - miała zakazywać handlu tylko "dopalaczami" zawierającymi benzylopiperazynę (około 10 proc. siły działania amfetaminy). Ostatecznie w toku prac rozszerzono zakaz rozprowadzania na w sumie 17 substancji. Dopalacze jednak nie zniknęły z rynku, gdyż producenci zmieniają ich skład, tak by nie było w nich zakazanych substancji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24