"Esbecką bajeczką" nazywa w TVN24 Lech Wałęsa materiały wskazujące, że miał on być TW "Bolkiem". O tuszowanie śladów swojej przeszłości i powiązań z SB oskarżyli go w książce historycy IPN. - Archiwalne dokumenty na mój temat wypożyczałem i przeglądałem, ale nic z nich nie usuwałem - broni się były prezydent.
- Esbecy, kiedy nie chcieli, żebym dostał Nobla, kiedy wcześniej chcieli mnie pokłócić z Walentynowicz i innymi i rozbić związek, by mnie złamać wymyślili tą bajeczkę - tak Wałęsa kwituje zarzuty o współpracę z bezpieką. Według niego dokumenty zostały spreparowane.
- Ponieważ robili to imieniu państwa polskiego, Rzeczypospolitej, musieli znaleźć jakiś początek - spodziewając się oczywiście, że będzie kontrola. I początek tej mojej współpracy domniemanej najlepiej było znaleźć jak najdalej, tak by nie można było tego sprawdzić. Młody chłopiec, dał się zastraszyć, miał chwile słabości. Czy wymyśliłby pan lepsza bajeczkę niż bezpieka wymyśliła? - pyta w rozmowie z TVN24 były prezydent.
"To żaden dowód. To żadna współpraca"
Wałęsa stwierdził, że spodziewał się, iż historycy IPN oprą publikację na jakimś nieznanym dotąd dokumencie, zawierającym jego podrobiony podpis. - A oni opierają się na kwestionariuszu internowanego. To żaden dowód. To żadna współpraca. To zrobiła bezpieka do swoich celów prawdopodobnie w 80 albo w 82 roku, a nie w 1970 – powiedział b. prezydent.
Zdaniem Wałęsy wpisanie do jego kwestionariusza internowanego informacji o współpracy z SB, miało posłużyć skłóceniu „Solidarności”. Miała to być ostatnia próba złamania go po internowaniu. - Im się wydawało, że oni mnie tym złamią, jak rzucą, że jestem agentem, że biorę pieniądze – stwierdził Wałęsa.
"Nic z teczki nie usuwałem"
Lech Wałęsa zaprzecza też, by cokolwiek ze swojej teczki usuwał. - Zorientowałem się, że w tych dokumentach jest parę na mój temat, zorientowałem się, że widać podróbę i szybko to kazałem sekretarkom zakleić, opieczętować i wszędzie, gdzie możliwe, napisałem "nie otwierać” - tłumaczy były prezydent.
Były prezydent twierdzi, że ktoś nie usłuchał jego zalecenia i otworzył kopertę. - Zobaczył to samo, co ja i wyrzucił papiery, rzucając podejrzenie na mnie. A przecież naiwnym byłbym człowiekiem, gdybym coś wyrzucił, a wcześniej zapieczętował i podpisał – wyjaśnia.
Historycy IPN przedstawili we wtorkowej "Rzeczpospolitej" tezy swojej książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". W artykule "Gdzie są akta TW "Bolka" piszą m.in., że po obaleniu rządu Jana Olszewskiego Wałęsa otrzymał zgromadzoną na jego temat dokumentację SB. Zwrócił ją po kilku miesiącach, ale zdekompletowaną. - Zniknęły najważniejsze dokumenty świadczące, że urzędujący prezydent był "Bolkiem" - piszą autorzy. Rok później ówczesny prezydent miał ponownie wypożyczać swoją teczkę. Tym razem - twierdzą historycy - usuwał ślady poprzedniej ingerencji (CZYTAJ WIĘCEJ)
Gontarczyk i Cenckiewicz w artykule w "Rz" przypominają też, że Lech Wałęsa w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapewniał, że nie widział swojej teczki.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TCB24, fot: TVN24