Sejm zdecydował przerwać do wtorku debatę nad projektem ustawy upoważniającej do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Ma to pomóc w znalezieniu kompromisu ws. przyjęcia dokumentu.
Wniosek o przerwę złożył PSL. Za głosowało 366 posłów, 43 było przeciw, 5 wstrzymało się od głosu.
Wcześniej szefowie klubów rozmawiali ze sobą ok. godzinę. Przed głosowaniem Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO stwierdził, że gdyby w czwartek zakończyć drugie czytanie projektu ustawy ratyfikacyjnej i gdyby jeszcze tego dnia odbyło się głosowanie, to "moglibyśmy nie mieć wystarczającej większości parlamentarnej" do jej uchwalenia.
Kluby parlamentarne mają różne pomysły na ratyfikację Traktatu. PO ciągle upiera się przy propozycji, by PiS zgłosił swoje poprawki do Traktatu Lizbońskiego w formie uchwały sejmowej. PiS to nie zadowala. Partia Jarosława Kaczyńskiego chce zmian w postaci preambuły, która znalazłaby się w ustawie ratyfikującej Traktat. Zastrzeżenia ma też LiD - chce referendum.
Co proponuje PO?
W projekcie PO zapisano m.in., że Polska "jest i pozostaje suwerennym państwem, którego decyzje mają źródło w woli Narodu". Jak podkreślono, "dotyczy to także decyzji o przystąpieniu Polski do UE i kształcie jej członkostwa w tej organizacji międzynarodowej, a także o ewentualnym wystąpieniu z niej".
"Karta Praw Podstawowych UE w żaden sposób nie narusza prawa Polski do stanowienia prawa w zakresie moralności publicznej, prawa rodzinnego, a także ochrony godności ludzkiej oraz poszanowania fizycznej i moralnej integralności człowieka" - czytamy w projekcie.
Czego chce PiS?
Klub PiS przygotował własną poprawkę do projektu ustawy ratyfikacyjnej. Zapisano w niej m.in., że polska konstytucja jest najwyższym prawem w RP, a Traktat nie daje podstaw do tego, by w ramach UE były podejmowane "jakiekolwiek działania uszczuplające suwerenność" państw członkowskich.
PO: "taktyczne dąsy"
- To czysto taktyczne dąsy - tak o stanowisku PiS wobec ratyfikacji traktatu lizbońskiego mówił po głosowaniu marszałek sejmu Bronisław Komorowski. Jego zdaniem odrzucenie kompromisu w tej sprawie zepsuje wizerunek Polski w świecie. - Ten, kto by się tego dopuścił, będzie zakałą polskiego życia politycznego - ocenił.
- Nie potrafiłbym zrozumieć, dlaczego uchwała, która w 99 proc. jest powtórzeniem poprawek PiS do uchwały rządowej, nie zostałaby przyjęta - tłumaczy Komorowski. Jego zdaniem, takie stanowisko PiS oznaczałoby „niechęć do traktatu i chęć działania destrukcyjnego".
Pytany o powody przesunięcia głosowania, tłumaczy: - Kluby będą miały czas, żeby lekko ochłonąć. Choć przyznaje, że "te kilka dni to jakaś strata czasu", to - jak się wyraził - w obliczu tak wielkiego problemu zostanie to wybaczone. - A kluby znajdą determinację, żeby wznieść się ponad partyjne spory - dodał.
Po południu sytuację próbował załagodzić prezydent Lech Kaczyński. Zaprosił do siebie szefów klubów parlamentarnych.
Po spotkaniu polityków z prezydentem Jarosław Kaczyński stwierdził, że "choć jest zadowolony z przebiegu spotkania, to co do zasady, PiS nie ustępuje". Droga do kompromisu została jednak zdaniem prezesa PiS "uruchomiona".
Kaczyński zaznaczył, że zabezpieczenie kwestii, o których w swoim projekcie ustawy ratyfikacyjnej mówi PiS, można przeprowadzić na różne sposoby, ale "PiS na pewno nie zgodzi się na to, by był to tylko akt niezobowiązujący, jakim jest uchwała". To bowiem proponuje Platforma Obywatelska.
PO proponuje
- Zaproponowałem PiS, aby zgłosił jako projekt odrębnej uchwały sejmowej tekst preambuły, który umieścił w swym projekcie ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego - powiedział dziennikarzom szef klubu PO Zbigniew Chlebowski po wyjściu od prezydenta. Nie zdradził jednak, jaka była odpowiedź PiSu.
Z kolei szef klubu LiD Wojciech Olejniczak zgłosił propozycję, aby nie ratyfikować Traktatu w drodze parlamentarnej, ale rozpisać dwudniowe referendum z możliwością głosowania przez internet. Według Olejniczaka prezydent apelował o konsensus nad projektem, ale wolałby, aby Sejm pracował nad poprawką zgłoszoną przez Prawo i Sprawiedliwość i aby to w jej ramach doszło do porozumienia.
Kaczyński: chcemy kompromisu, ale jest jeszcze referendum
Wcześniej szef PiS na sejmowej mównicy powtórzył swoje wcześniejsze argumenty: PiS chce ratyfikacji traktatu, ale jest przeciw ustawie w tym kształcie, ich propozycja nie podważa wyniku negocjacji tylko go utrwala, a wszystko w interesie tej części społeczeństwa, która ma „wynikające z pobudek patriotycznych” wątpliwości związane z integracją z UE. - Patriotyzm jest deficytowy i trzeba o patriotyzm tej części społeczeństwa dbać. Także dzięki tym paniom w zaawansowanym średnim wieku odzyskaliśmy niepodległość i to trzeba szanować – argumentował.
Kaczyński nie zamknął jednak drogi do porozumienia: - Jeszcze raz powtarzamy: chcemy kompromisu. Prezydent wystąpił z inicjatywą i mam nadzieję, że w Pałacu kompromis będzie podjęty i te niemiłe emocje opadną. Wierzę w to mimo wszystko – zakończył.
Jednak przed rozpoczęciem obrad prezes PiS stwierdził, że choć ma nadzieję, iż ustawa ratyfikacyjna nie zostanie odrzucona, to "zawsze jest jeszcze możliwość pójścia drogą referendum".
Referendum nie przeraża szefa klubu LiD. Olejniczak widzi w tym szansę na wprowadzenie Karty Praw Podstawowych. - Będziemy chcieli, żeby Polacy w referendum mogli opowiedzieć się także za Kartą. Wygramy to referendum - zapowiedział.
LiD chce najpierw trzeba zmienić przepisy tak, aby głosowanie w referendum mogło trwać dwa dni i mogło się odbywać za pomocą internetu. Opowiada się też zdecydowanie przeciw poprawkom PiS.
Lisek (PO) do PiS: czytaliście inny Traktat?
Z kolei przedstawiciel PO Krzysztof Lisek zaapelował do posłów PiS, aby "dali szansę prezydentowi na ratyfikację Traktatu". - Odnosimy wrażenie, że członkowie klubu PiS dostali wczoraj do rąk inny Traktat niż ten, który wynegocjował rząd Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czy można znając Traktat składać tak absurdalne propozycje? - pytał.
Ostrzej w kuluarach wypowiadał się szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. - Myślę, że politycy PiSu sami nie rozumieją co wyprawiają. Najpierw negocjacje braci Kaczyńskich okrzyknięte są wielkim sukcesem, a następnie oni sami kontestują to, co wynegocjowali. Myślę, że to jest jakiś rodzaj schizofrenii i dla mnie sytuacja kompletnie niezrozumiała - zdiagnozował.
Pyskówka w Sejmie
W czasie debaty z mównicy Sejmowej padały ostre słowa . - Pan marszałek po raz pierwszy od 19 lat uniemożliwia spotkanie klubu, aby klub mógł przedyskutować swoje stanowisko w debacie, która będzie miała miejsce za chwilę - grzmiał Przemysław Gosiewski. - Pan marszałek chyba nie chciałby mieć sytuacji, w której nasz klub będzie debatował podczas debaty sejmowej - ostrzegł.
"Złamanie dobrych obyczajów"
Zdaniem Małgorzaty Sadurskiej z kolei doszło do złamania dobrego obyczaju w Sejmie, bo "projekt ustawy, który jest ważny nie tylko dla Polaków i dla całej Europy został poddany szybkiej ścieżce legislacyjnej" przez "wielką koalicję PO, PSL i LiD". Posłanka również zażądała godzinnej przerwy.
Marszałek Bronisław Komorowski początkowo odmówił. Jednak kiedy posłowie PiS zaczęli, jeden po drugim, wchodzić na mównicę, ustąpił i zwołał konwent Seniorów. Po konwencie większość posłów zagłosowała za przerwaniem obrad.
kaw,ŁOs/mlas//mat
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP