Taśmy z nagraniem rozmowy z Wałęsą mogły zostać okrojone, zanim trafiły do Paryża - powiedział Andrzej Bulc, który nagrał spotkanie Lecha Wałęsy z przyjaciółmi z Wolnych Związków Zawodowych z 1979 r. Wcześniej Bogdan Borusewicz potwierdził, że takie nagrania istniały.
Chodzi o taśmę, o której w zeszłym tygodniu mówił działacz WZZ Krzysztof Wyszkowski. - Było spotkanie w 1979 roku, gdzie Wałęsa rozmawiając o wydarzeniach z 1970 przyznał się do współpracy. Zostało to nagrane, a taśmę ma Bogdan Borusewicz - powiedział w "Magazynie 24 Godziny" w TVN24 Wyszkowski i zaapelował, by marszałek Senatu ujawnił to nagranie.
Borusewicz potwierdził dziennikarzom, że takie nagranie istniało, ale nie ma na nim wyznania Wałęsy, bo takiego wyznania wtedy nie złożył, a poza tym "taśma się skończyła". Jednocześnie Borusewicz powiedział, że taśm ze spotkania już nie ma - przekazał je do paryskiego czasopisma "Kontakt".
Taśmy Bulca
Taśmy miał nagrywać Andrzej Bulc, działacz opozycji w czasach PRL. 27 sierpnia 2005 podczas uroczystości 25-lecia Sierpnia '80, zorganizowanych w Sali Kolumnowej Sejmu przez Antoniego Macierewicza i Jana Olszewskiego nazwał Lecha Wałęsę "zdrajcą tysiąclecia", stwierdzając, że w 1979 w jego obecności Lech Wałęsa przyznał się do współpracy z SB.
Według relacji Bulca, późniejszy przywódca "Solidarnści" powiedział, że SB pokazywała mu zdjęcia i filmy ze strajków z 1970 r., a on rozpoznawał uczestników protestów. - To ty kur... mać, podpieprzasz swoich kolegów! - zareagowała podobno Joanna Gwiazda, a Wałęsa miał odpowiedzieć: - Byłem młody, nie zdawałem sobie sprawy, jakie to ma w ogóle znaczenie.
Bulc: na taśmach nie ma wyznania o współpracy
Po wypowiedzi Borusewicza w rozmowie z TVN24 Bulc kolejny raz podkreślił, że taśmy ze wspomnianymi słowami istniały. Zaznaczył jednak, że do Paryża mogły trafić w okrojonej formie, bez wyznania Wałęsy. Bulc podkreślił przy tym, na taśmach nie ma przyznania się Wałęsy do "współpracy" z SB. Jest jedynie przyznanie się do "rozpoznawania" uczestników strajku w 1970 r.
Bulc nie ma żalu do Wałęsy, że w 1970 r. "mógł coś podpisać", bo wie jak wyglądało Wybrzeże po grudniowej masakrze robotników.
- Widziałem, jak do ludzi strzelali. Widziałem leżących na ulicy postrzelonych ludzi. Widziałem płonący komitet - wspominał Bulc - Mogliśmy to zrozumieć, że młodego robotnika zawieźli na komendę i tam na nim coś wymusili - dodał podkreślając, że rozmowa w 1979 r. nie miała charakteru sądu nad Wałęsą.
Jedyny żal, jak Bulc ma do Wałęsy, dotyczy faktu, że się publicznie do rozmów z SB nie przyznał przystępując do Wolnych Związków Zawodowych. - Bo gdyby powiedział prawdę, nie byłoby dzisiaj żadnej sprawy - dodał były opozycjonista.
Źródło: PAP, tvn24.pl