Brytyjscy astronomowie przekonują, że szansa odkrycia pozaziemskich istot jest teraz większa niż kiedykolwiek wcześniej. A to dzięki technicznym możliwościom. Tylko czy rzeczywiście uda się nawiązać kontakt z kosmitami?
Jeśli tam w kosmosie "ktoś" jest, to czy w ogóle warto podejmować próbę? - Powinniśmy nie tylko nasłuchiwać, ale też dawać sygnały, że my istniejemy - radzi prof. Krzysztof Ziołkowski z Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Powinniśmy nie tylko nasłuchiwać, ale też dawać sygnały, że my istniejemy Prof. Krzysztof Ziołkowski z Centrum Badań Kosmicznych PAN
Wysiłki trwają od lat. Na pokładzie dwóch sond Pionier ludzkość wysyłała plakietki z podobizną człowieka i szkicem układu słonecznego. Na pokładzie sondy Voyager znalazły się pozdrowienia w 55 językach o następującej treści "Witajcie istoty z zaświatów".
Bez pieniędzy, ale i tak pracują
Teraz grupa naukowców związana z projektem SETI chce te wysiłki zintensyfikować. W kwietniu na debacie w Stanach Zjednoczonych eksperci będą się zastanawiać, czy coś wysłać w kosmos, a jeśli tak, to jakiej treści, czy np. zamiast słów czy obrazków, użyć ciągu liczb.
- Zupełnie nie wiemy do kogo to ma być adresowane. Czy jest to istota rozumna taka jak my, czy zupełnie ktoś inny - przyznaje Ziołkowski.
- Wysyłanie takiego listu w kosmos można porównać do wrzucania listu w butelce do oceanu. Szanse są znikome - dodaje Stanisław Rokita, astronom Toruńskiego Planetarium.
Naukowcy z programu SETI od lat wypatrują sygnałów z zaświatów. Ale ich praca opiera się wyłącznie na pasji i wolontariacie. A to nie przyciąga sponsorów.
Jednak brak pieniędzy nie powstrzymuje ich przed próbą rozwiązania najbardziej fascynującej zagadki: czy jesteśmy sami we wszechświecie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24