Minister transportu Sławomir Nowak potwierdził, że opłaty za przejazd autostradami w Polsce będą niższe niż początkowo planowano. Podkreślił jednak, że dotyczy to tylko odcinków, którymi administruje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Według nieoficjalnych informacji, obniżka może ściąć koszty nawet o połowę. - To żaden prezent - komentuje Marcin Rzepiński z TVN Turbo, wyjaśniając, że - zgodnie z prawem - "na takich inwestycjach nie można zarabiać komercyjnie".
Nowak zaznaczył, że obecnie - poza jednym miejscem - na oddanych odcinkach autostrad nie są jeszcze pobierane żadne opłaty. Poinformował jednak, że - zgodnie z polską ustawą o odpłatności za autostrady - trwają przygotowania do pobierania opłat na wszystkich odcinkach. - Ale jest to jeszcze pieśń przyszłości - dodał. Minister nie podał nawet przybliżonego terminu wejścia w życie zmian.
Będzie taniej
Nowak podkreślił jednak, że resort transportu "musi przeszacować rentowność polskich projektów autostradowych", która "może być bardzo przyzwoita". - W związku z tym, żeby maksymalizować dofinansowanie ze środków unijnych do projektów autostradowych i drogowych, należy przeszacować rentowność i stąd moje działanie i moja konsekwencja w parciu do tego, aby to przeszacowanie dotyczyło obniżki opłaty za przejazd autostradami zarządzanymi przez GDDKiA - wyjaśnił Nowak.
Oznacza to, że tańszy będzie przejazd niektórymi odcinkami autostrad A1, A2 i A4.
Minister transportu potwierdził, że gotowy jest już projekt rozporządzenia w tej sprawie, obecnie opiniuje go minister finansów i dopracowywane są szczegóły.
Dlatego na razie Nowak nie ujawnił jeszcze o ile opłaty będą niższe niż początkowo planowano. Według nieoficjalnych informacji, obniżki mogą sięgać nawet 50 proc. Oznaczałoby to, że za przejechanie 100 km przeciętnej, polskiej autostrady, co dziś kosztuje 20 zł, po zmianach zapłacilibyśmy 10 zł.
By zwiększyć ruch
Cel obniżki cen jest oczywisty - chodzi o to, by zachęcić kierowców do wybierania autostrad zamiast bezpłatnych dróg alternatywnych.
Wiadomo, że np. autostradą A1 na odcinku z Torunia do Gdańska przejeżdża średnio 25 tys. samochodów w ciągu doby, a szacowane jest, że mogłoby około 40 tys.
Kolejny powód to wymogi unijne. Unia Europejska dofinansowuje autostrady, ale równocześnie oczekuje, by były one względnie tanie.
"To jest żaden prezent"
W opinii Marcina Rzepińskiego z TVN Turbo, sytuacja "jest w ogóle dziwna, bo Ministerstwo Transportu stara się pokazać, że to jest ich gest, że chce zachęcić kierowców". - Nie mają innego wyjścia, dlatego, że te autostrady zostały zbudowane z pieniędzy publicznych – z kieszeni podatnika i pieniędzy unijnych - mówił.
Rzepiński podkreślił, że - zgodnie z prawem - na takich inwestycjach nie można zarabiać komercyjnie. Wskazał, że powinno się pobierać opłaty tej wysokości, by pozwoliły utrzymać te drogi w odpowiedniej kondycji.
- Więc to jest żaden prezent. Coś jest nie tak, jeżeli przejazd autostradą kosztuje więcej niż paliwo - podsumował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24