Mieszkańcy jednej z kamienic w Olsztynie twierdzą, że od miesięcy alarmowali policję, iż ich sąsiadce musiało przytrafić się coś złego, bo dawno jej nie widzieli. Policjanci zaprzeczają. Pod koniec września funkcjonariusze weszli jednak do mieszkania i dokonali makabrycznego odkrycia zwłok 52-latki. Sprawą jej śmierci, ale też zachowania policjantów zajmuje się prokuratura.
- Interesowaliśmy się, rozmawialiśmy między sobą, że jej nie widać (...), byłam u dzielnicowego, czy coś zrobią. Zapisali to i tyle - relacjonowała reporterowi TVN24 sąsiadka kobiety.
Policjanci odpowiadają, że pierwszą informację na telefon alarmowy w tej sprawie dostali 25 września i podjęli interwencję. Wcześniej - jak twierdzą - informacji w tej sprawie nie było ani na telefon alarmowy, ani nie odnotował ich dzielnicowy.
Prokuratura, która zajmuje się sprawą, bada dwa wątki: pierwszy to ustalenie przyczyn śmierci kobiety, drugi wątek dotyczy - jak oceniają mieszkańcy - lekceważącego podejścia służb do informacji o tym, że kobieta zniknęła. Prokuratorzy sprawdzą, czy doszło do niedopełnienia obowiązków. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci 52-latki. Prokurator - zarówno w trakcie oględzin mieszkania, jak i zwłok - nie stwierdził śladów wskazujących na to, by zgon był skutkiem działania osób trzecich.
Nie żyła od pół roku
Ciało Grażyny S. znaleziono w czwartek 25 września w jednym z mieszkań na osiedlu Zatorze w Olsztynie. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta nie żyła od kilku miesięcy. Ze wstępnej opinii biegłego, sporządzonej po sekcji zwłok, wynikało, że kobieta mogła nie żyć nawet od sześciu miesięcy.
Autor: db//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24