- Ci ludzie znajdą łatwo pracę w liniach cywilnych, a taki pułk i tak trzeba będzie stworzyć. I teraz trzeba to będzie robić od zera - tak rozwiązanie 36. specpułku ocenił były wiceszef MON Janusz Zemke z SLD. Za równie kontrowersyjne goście TVN24 uznali tak liczne dymisje w polskich Siłach Powietrznych.
Goście "Rozmowy Politycznej" w TVN24 byli podzieleni w ocenie czwartkowych decyzji premiera i nowego szefa MON. - W pułku potrzebne były zmiany, a premier niedawno mówił, że się zaczęły. Tą decyzją dołożono jednak nowe problemy. Jest to decyzja błędna obliczona na oddźwięk propagandowy. Pytanie tylko, co jutro - zastanawiał się Janusz Zemke
Decyzji rządu bronił Paweł Zalewski z PO. - Są dwa argumenty za tą decyzją. Po pierwsze sytuacja w tym pułku. Jeśli dowiadujemy się z raportu, że skala zaniedbań jest tak wielka, to nie ma ratunku. Po drugie sytuacja ekonomiczna. Skoro jest tylko jeden tupolew i dwa Jaki-40, a VIP-y i tak latają czarterami, to nie ma sensu utrzymywać tego pułku - mówił.
Pochopnie i błędnie
Innego zdania byli przedstawiciele opozycji. Współpracujący z PiS Ludwik Dorn wskazywał, że ta decyzja okazuje słabość państwa polskiego. - W tej chwili jesteśmy chyba jedynym dużym państwem europejskim, które się przyznaje, że nie jesteśmy w stanie zapewnić transportu VIP-om. Jeśli rozformowanie pułku to efekt raportu Millera, to trzeba by było rozformować całe Siły Powietrzne, gdy weźmiemy pod uwagę inne katastrofy - mówił.
Podobnie uważa Janusz Zemke z SLD. On z kolei zwracał uwagę, że praca pilotów 36. specpułku nie ograniczała się do wożenia najważniejszych osób w państwie. - Te samoloty woziły żołnierzy na misje, brały udział w działaniach humanitarnych. Nie da się tego zastąpić samolotami cywilnymi - przekonywał.
Nominacje i dymisje
Politycy komentowali też dymisje w Siłach Powietrznych. Z zajmowanych stanowisk odwołano 13 oficerów - w tym trzech generałów: Anatola Czabana (b. szefa szkolenia Sił Powietrznych, obecnie asystent szefa Sztabu Generalnego WP ds. Sił Powietrznych), Leszka Cwojdzińskiego (obecny szef Szkolenia Sił Powietrznych) i Zbigniewa Galca (zastępca Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych).
Kontrowersje budziła zwłaszcza dymisja tego drugiego, który swoje stanowisko objął trzy miesiące po katastrofie smoleńskiej.
- Obserwuję jego karierę od dawna i nie rozumiem, jak można decydować o odwołaniu człowieka, który ledwo co przyszedł i zaczął porządkować sytuację. To działa tak, że jak odwołamy jednego generała, to rezonans będzie słaby, a jak trzech - to mocny - mówił Zemke.
Były wiceszef MON zwrócił uwagę na jeszcze jeden problem. - Mamy w Siłach Powietrznych niebywale poważną sytuację. W katastrofie CASY zginęła połowa dowódców, a teraz odwołano trzech kolejnych - opisywał sytuację kadrową w polskim lotnictwie.
Ludwik Dorn nie był z kolei przekonany, co do słuszności nominacji Czesława Mroczka na wiceszefa MON. - Cenię go, bo jest uprzejmy, kulturalny i niegłupi, ale w podkomisji obrony narodowej był dyspozycyjny wobec Klicha i Tuska i blokował dociekliwość tej komisji, a bez napięcia i mobilizacji nie jest chyba możliwy proces naprawczy - powiedział.
Źródło: tvn24