Burmistrz Oleśnicy na Dolnym Śląsku okazał się mieć słabość do citroenów. Konkretnie chodziło o model C5. Przetarg na służbowe auto dla burmistrza był tak rozpisany, że wygrać mogła tylko jedna marka - citroen. Po interwencji reporterów programu "Prosto z Polski" przetarg skontrolowało CBA. Okazało się, że doszło do naruszenia ustawy o zamówieniach publicznych.
Urząd miasta w Oleśnicy znalazł się pod lupą CBA pół roku temu. Funkcjonariusze podejrzewali, że przy przetargu na samochód burmistrza doszło do naruszenia ustawy. - Doszliśmy do wniosku, że zostały złamane dwie zasady, które powinny obowiązywać w zamówieniach publicznych - zasada równości i uczciwej konkurencji. Specyfikacja była przygotowana w ten sposób, że praktycznie nie było innego wyjścia, jak złożyć ofertę na jedną konkretną markę - tłumaczy rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Tylko citroen
W zamówieniu na samochód znalazł się zapis, że samochód musi posiadać "zawieszenie automatycznie dostosowujące się do prędkości jazdy, poprawiając jej bezpieczeństwo z możliwością zmiany prześwitu pojazdu w zależności od warunków drogowych". - To jest cecha, która wyróżnia jeden jedyny samochód nawet nie w Polsce, ale w Europie czy na świecie. Przynajmniej w tej klasie - tłumaczy dziennikarz motoryzacyjny Jacek Balkan.
Na możliwości regulacji zawieszenia bardzo zależało burmistrzowi. Prawnicy nie mają wątpliwości - to złamanie prawa.
Nie ma sprawy
Jednak urzędnicy, pomimo kontroli CBA i jej wyników nie widzą żadnego problemu. - W wyniku prawie rocznych działań kontrolnych inspektorzy CBA jednoznacznie potwierdzili, że nie doszło do żadnych działań korupcyjnych. Pełne stanowisko urzędu znajduje się na stronie informacyjnej miasta - tłumaczy burmistrz Oleśnicy Jan Bronś. Nie chce odnieść się do ustaleń CBA, które stwierdziło naruszenie ustawy.
Na stronę urzędu miasta odsyła też rzeczniczka magistratu i urzędnicy zasiadający w komisji przetargowej.
Kolejne kontrole
W komunikacie zamieszczonym w internecie miasto tłumaczy, że mogło tak rozpisać przetarg. "Zamawiający ma obowiązek kształtować przedmiot zamówienia zgodnie ze swoimi potrzebami" - czytamy w komunikacie. W specyfikacji zamówienia możemy też przeczytać, że urzędnikom zależało na bezpieczeństwie jazdy. Czy zatem podróżowanie jakąkolwiek inną marką, z innym zawieszeniem jest niebezpieczne? Specjaliści nie mają wątpliwości, że nie.
Sprawą ma się zająć Urząd Zamówień Publicznych i Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych we Wrocławiu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24