Ostre spory z prezydentem Lechem Kaczyńskim o politykę zagraniczną zdominowały 100 dni pracy szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Działania ministra spraw zagranicznych wywoływały ostre reakcje opozycji. PiS wytykało mu, że jest prorosyjski.
W niedzielę mija 100 dni od powstania gabinetu Donalda Tuska. Przy tej okazji oceniamy ministrów kluczowych resortów. Najpierw podsumowywaliśmy pracę ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego (CZYTAJ WIĘCEJ), teraz kolej na szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego.
Jest on jednym z najlepiej rozpoznawalnych ministrów w rządzie Donalda Tuska. Niewątpliwie przyczynił się do tego również spór z prezydentem. Lech Kaczyński starał się za wszelką cenę zablokować jego nominację na szefa polskiej dyplomacji (tak ostry sprzeciw głowy państwa wywoływała jeszcze tylko kandydatura Zbigniewa Ćwiąkalskiego na szefa resortu sprawiedliwości).
Prezydent ostrzegał, że posiada informacje, które kładą się cieniem na Sikorskim i dlatego nie powinien on zostać szefem MSZ. Wtórował mu Jarosław Kaczyński: - Powoływanie na szefa MSZ polityka o wyraźnym kompleksie antyamerykańskim jest w najwyższym stopniu nieodpowiedzialne – grzmiał prezes PiS.
Donalda Tuska te argumenty jednak nie przekonały, a nominacja, która tak bardzo była nie na rękę prezydentowi stała się przyczyną otwartej wojny między nim a rządem.
Spotkania z awanturą w tle
W ciągu ostatnich trzech miesięcy prezydent dwukrotnie zapraszał na rozmowę ministra spraw zagranicznych i za każdym razem kończyło się awanturą. Do pierwszej doszło pod koniec listopada ubiegłego roku.
Sikorski nie stawił się wtedy u prezydenta, tylko faksem zawiadomił, że na spotkaniu go nie będzie, bo jest na innym, ważniejszym - czyli nieformalnej naradzie członków rządu. Pałac Prezydencki nie krył oburzenia. – Zachowanie pana Radka Sikorskiego jest czymś wysoce niekulturalnym i wysoce nieeleganckim. Ale prezydent nie będzie go uczył kultury, bo na to jest zapewne już za późno, ale oczekuje, że organy państwa będą pracowały zgodnie z tym, co dyktuje im konstytucja - oświadczył prezydencki minister Michał Kamiński.
A Sikorski z uśmiechem zapewnił na konferencji prasowej, że "nikt go nie prześcignie w szacunku do prezydenta". - Jesteśmy poważnymi ludźmi i szanujemy urząd pana prezydenta. Ja nie śmiałbym zrobić tego, co się sugeruje (że celowo, po konsultacji z Donaldem Tuskiem zlekceważył prezydenta – red.). To po prostu nie wchodzi w grę – mówił szef MSZ.
Pilne wezwanie z Brukseli
Kolejna odsłona wojny na szczytach władzy nastąpiła pod koniec stycznia. Prezydent chciał porozmawiać, a Sikorski był wtedy na spotkaniu szefów dyplomacji UE w Brukseli. Zareagował jednak szybko, rozgrywając całą sprawę medialnie. Poinformował dziennikarzy o "pilnym wezwaniu", spektakularnie opuścił unijne spotkanie i wrócił samolotami z przesiadką, po to, by o godzinie 21 był w Pałacu Prezydenckim.
I znów rozpętała się dyskusja na temat intencji prezydenta. - Nie będę niczego złośliwie komentował, od kilku dni mam tylko wrażenie, że nie wszyscy są zainteresowani, aby pomagać – komentował premier Donald Tusk wezwanie Radka Sikorskiego.
Szef MSZ przekonywał z kolei, że ws. jego kalendarza wizyt zagranicznych Lech Kaczyński został wprowadzony w błąd przez swoich urzędników.
PiS: Prorosyjski Sikorski
Chodziło o szefową kancelarii prezydenta Annę Fotygę. Krytykowana przez Platformę była szefa polskiej dyplomacji stała się ostrym recenzentem Sikorskiego. Zarzucała mu, że godzi się na upokarzanie Polski. A zmieniając sposób negocjacji z Amerykanami ws. tarczy antyrakietowej wpisał się w rosyjską retorykę i sprawia, ze Rosja współdecyduje o naszej polityce wewnętrznej.
Sikorski ripostował: - Anna Fotyga powinna być bardziej wstrzemięźliwa w krytykowaniu rządu. Powinna się też zdecydować się co do własnej roli w Pałacu Prezydenckim. Trudno jej będzie połączyć zadania szefowej Kancelarii Prezydenta z rolą ministra spraw zagranicznych na uchodźstwie. I jednocześnie przekonywał: - Konsultacje z Rosją w sprawie tarczy to oznaka szacunku, jaki mamy dla tego kraju, naszego wielkiego sąsiada. Ta decyzja będzie jednak podejmowana przez Polskę i USA.
Sikorski nie poprzestawał jedynie na słownych utarczkach z Fotygą. Przywrócił do MSZ ludzi, którzy robili karierę w epoce Bronisława Geremka i Władysława Bartoszewskiego, a których pozbyła się ona z resortu.
Zakazał też ambasadorom kontaktów ze polonijnym biznesmenem i zaufanym człowiekiem o. Tadeusza Rydzyka - Janem Kobylańskim.
100 zł, Sikorski i prezydent
Szef MSZ bardzo dba o swój medialny wizerunek. Stara się sprawiać wrażenie obytego w świecie dżentelmena. Ale nie obyło się wpadek.
Jeszcze przed nominacją na ministra spraw zagranicznych kilka razy publicznie dopominał się zwrotu 100 złotych, jakie pożyczył prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, gdy ten nie miał na tacę w kościele. I jak zwykle uderzał w patriotyczną nutę. - Najważniejsze, że te 100 złotych poszło na tacę w kaplicy przy cmentarzu, na którym leżą bohaterowie bitwy warszawskiej w 1920 r. A więc na zbożny cel - mówił jednej z gazet.
Sprawa się zakończyła, kiedy polityk PiS Aleksander Szczygło pokazał publicznie przekaz dla Sikorskiego na 100 złotych.
mac//mat
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot: PAP