Władze Białorusi powołały specjalną komisję, która ma zbadać okoliczności katastrofy śmigłowca polskiej Straży Granicznej. Maszyna runęła na terytorium Białorusi, 200 metrów od granicy Polski. Zginęły trzy osoby.
Białoruskie władze powołały międzyresortową komisję śledczą, której członkowie mają wyjaśnić przyczyny katastrofy. W pracach komisji wezmą udział również eksperci z Polski – informuje Polskie Radio, powołując się na białoruską agencję Biełta.
Polska strona wystosowała do Białorusinów prośbę, by ich komisja współpracowała z polską komisją badania wypadków lotniczych. Poproszono też Białorusinów, by potrzebne dla śledztwa sekcje zwłok były wykonane jak najszybciej, by ciała mogły być wydane rodzinom.
Przez całą niedzielę przy szczątkach maszyny pracowali białoruscy prokuratorzy i milicjanci oraz specjaliści z komisji badania wypadków lotniczych. Ewentualną decyzję o wszczęciu postępowania karnego, białoruska prokuratura podejmie po tym, jak eksperci wojskowi ustalą stan techniczny śmigłowca przed i w czasie katastrofy – informuje Polskie Radio.
Informację o zaginięciu śmigłowca dostaliśmy na platformę Kontakt TVN24. Jak twierdzili świadkowie, helikopter Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej spadł między miejscowością Klukowicze Kolonia a miejscowością Tokary w powiecie siemiatyckim (woj. podlaskie). Śmigłowiec wystartował o godzinie 15.15. Ostatni kontakt z załogą nawiązano o godz. 18. Później przyszedł sygnał od jednego z mieszkańców Klukowicz, który słyszał śmigłowiec, a później huk. We wskazanym przez niego rejonie - uczestnicy akcji poszukiwawczej - nie natknęli się jednak na żadne ślady katastrofy.
Wyryty lej ma metr głębokości
Wrak śmigłowca udało się znaleźć dopiero o godz. 3.45 nad ranem w niedzielę. Okazało się, że maszyna runęła po białoruskiej stronie Puszczy Białowieskiej - dwieście metrów od granicy.
W katastrofie helikoptera Kania zginęło trzech funkcjonariuszy Straży Granicznej: 49-letni pilot z wieloletnim stażem, 35-letni nawigator oraz i 34-letni operator.
Jak powiedział Adam Rapacki - wiceminister spraw wewnętrznych i administracji - "śmigłowiec uderzył jednak w ziemię z dużą siłą i roztrzaskał się", a wyryty lej ma metr głębokości. - Załoga nie miała szans na przeżycie - powiedział Rapacki.
tka//mat
Źródło: Polskie Radio, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN, fot. Podlaska Straż Graniczna