Czy ktoś lub coś jest w stanie rzucić nowe światło na szczegóły akcji polskich żołnierzy w Nangar Khel? Spośród 92 tysięcy tajnych dokumentów amerykańskich opisujących wojnę w Afganistanie, które w ubiegłym roku wyciekły przez portal Wikileaks, trzy opisują szczegóły akcji polskich żołnierzy. Żaden nie wnosi jednak nic nowego do sprawy.
W środę o godz. 12:30 Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosi wyrok w sprawie zdarzeń z 16 sierpnia 2007 roku w Nangar Khel w Afganistanie. Oskrżeni to kpt. Olgierd C. (jako jedyny nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, plut. Tomasz Borysiewicz i trzech starszych szeregowych: Damian Ligocki, Jacek Janik i Robert Boksa.
Sąd rozstrzygnie, czy była to zbrodnia wojenna - jak twierdzi prokuratura, czy błąd - jak mówią oskarżeni żołnierze i ich obrońcy. Podczas ostrzału wioski od polskich granatów moździerzowych zginęło sześciu cywili, w tym kobiety i dzieci.
Niepełne informacje
Kiedy w połowie ubiegłego roku demaskatorski portal Wikilekas zaczął publikować tajne i poufne dokumenty amerykańskie, znalazły się wśród nich także trzy raporty dotyczące akcji polskich żołnierzy w Nangar Khel.
Tragiczna akcja
W raportach można przeczytać, że patrol, w którym jechali polscy żołnierze, został zaatakowany przy użyciu min-pułapek. Dwa pojazdy zostały uszkodzone, ale żadnemu z wojskowych nic się nie stało. Po namierzeniu czterech rebeliantów odpowiedzialnych za atak, dwóch szybko zatrzymano, a za pozostałą dwójką ruszono w pościg. Kilka godzin później Polacy namierzyli czterech innych rebeliantów w pobliżu wioski Nangar Khel i zaczęli do nich strzelać z karabinów maszynowych. Zaczęła się wymiana ognia.
Polacy rozstawili i przygotowali do akcji moździerze kalibru 60mm, z których następnie mieli oddać 26 strzałów w kierunku domniemanego miejsca ukrycia rebeliantów w Nangar Khel. Trzy pociski trafiły dokładnie w zabudowania, które były celem. Pierwszy wybuchł na podwórku przed domem, jeden na dachu, a trzeci wpadł przez otwór do środka i eksplodował pośród gości weselnych, którzy byli zgromadzeni we wnętrzu.
Kiedy Polacy zorientowali się w co trafili, starali się pomóc ofiarom, wynika z przecieków. Trzy osoby zginęły na miejscu, dla pięciu rannych wezwano śmigłowce medyczne. Dwoje z nich zmarło, zanim dotarła pomoc. Trójka została ewakuowana powietrzem do bazy w Bagram, niestety podczas operacji jedna z kobiet, która była w ciąży, straciła dziecko. Wszystkie ofiary miały liczne rany od odłamków granatów moździerzowych.
Autorzy dokumentów - amerykańscy oficerowie - zaznaczają, że posiadane przez nich informacje nie są pełne.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24