Anna Cugier-Kotka złożyła policjantom formalne zawiadomienie o pobiciu, którego ofiarą miała paść w sobotę rano przed swoim domem na warszawskiej Pradze. Policja może już wszcząć postępowanie w tej sprawie. - Jestem wykończona tym przesłuchaniem - przyznała aktorka.
- Złożyłam oficjalne doniesienie. Jestem wykończona tym przesłuchaniem, rzeczywiście trwało trzy godziny - poinformowała aktorka po wyjściu z komisariatu. Według niej "to dziwne, że zainteresowano się dopiero wtedy, kiedy media się zainteresowały". - Ja jako osoba prywatna powinnam mieć prawo do tego, żeby nie być lekceważona - dodała.
"Jest formalne zawiadomienie o pobiciu"
Rzecznik warszawskiej policji Marcin Szyndler potwierdził, że funkcjonariusze mają już pełną relację Cugier-Kotki. - Jest formalne zawiadomienie o pobiciu, od teraz będziemy wyjaśniali jak do niego doszło. Mam nadzieję, że jest rzeczowe i pomoże nam rozwiązać sprawę tego tajemniczego pobicia - dodaje.
- W tej chwili policja zbiera materiały dotyczące napaści i weryfikujemy pozyskane wcześniej informacje. Liczymy na pełną współpracę poszkodowanej, będziemy starali się wspólnie z nią znaleźć osoby, które wskazuje jako sprawców - dodaje Szyndler.
Policja apeluje do świadków zdarzenia o zgłaszanie się do jej jednostek. - Prosimy wszystkich naocznych świadków o pomoc - zwrócił się Szyndler.
Kaczyński będzie przesłuchany później
Jarosław Kaczyński, który publicznie mówił o możliwości politycznej inspiracji pobicia, nie będzie na razie przesłuchany przez policję. - Na razie czekamy na bezpośrednich świadków wydarzenia, oczywiście jeśli ktoś posiada jakieś inne informacje o sprawcach pobicia, też może może zostać przesłuchany - tłumaczy Szyndler.
Policjanci z warszawskiego komisariatu na Grochowie wczesnym popołudniem zapukali do drzwi aktorki ze spotu PiS. Tam kobieta złożyła formalne zawiadomienie o przestępstwie. Wcześniej aktorka zapewniała, że zrobiła już obdukcję i dziś złoży wniosek o ściganie.
W pośladki, czy w kolano?
Do tajemniczego pobicia Anny Cugier-Kotki - aktorki ze spotu Prawa i Sprawiedliwości - doszło w sobotę rano. Jak mówiła w TVN24 kobieta, kilku mężczyzn najpierw zaczęło ją wyzywać (m.in. „Możesz mnie w d... pocałować, sprzedajna dziwko PiS-u”), a potem pobiło – uderzając m.in. w kolano. Według policji, Cugier-Kotka mówiła początkowo o jednym mężczyźnie i o uderzeniach w pośladki.
Aktorka mówiła też w programie "24 godziny", że ma żal do policji, iż po zgłoszeniu pobicia policjant kazał jej zgłosić się do najbliższego komisariatu, zamiast przyjąć zgłoszenie. Policja tłumaczy - takie są przepisy. - Dopóki nie ma wniosku o ściganie, nie możemy wszcząć postępowania – mówił Sokołowski.
Jak dodał, aktorka – mimo wtorkowej wizyty na komisariacie - formalnych zeznań nie złożyła. - Rozmawiała tylko z policjantami na temat zajścia. Powiedziała, że jest zmęczona i skontaktuje się z nami we środę – stwierdził.
Graś: Tusk i Schetyna są informowani
- I policja, i wszystkie możliwe służby zostały zaangażowane, by wyjaśnić tę sprawę – zapewnił w TVN24 Paweł Graś. Rzecznik rządu powiedział, że o bieżących ustaleniach w tej sprawie informowani są także premier Donald Tusk i wicepremier Grzegorz Schetyna. - Bardzo nam zależy, aby ta sprawa została szybko wyjaśniona, jednak konieczne jest tu zaangażowanie samej zainteresowanej i rozmowa z policją – mówił Graś. Rzecznik rządu odniósł się też do słów Jacka Kurskiego we wtorkowej „Kropce nad i”. - O pobiciu Anny Cugier-Kotki dowiedzieliśmy się w sobotę wieczorem – mówił Kurski. - Nie chcieliśmy jednak tego wykorzystywać tak, jak PO łzy Sawickiej – zapewniał.
Paweł Graś – powołując się na informacje dziennikarzy – twierdził, że było jednak inaczej. – Politycy PiS wydzwaniali do różnych dziennikarzy i próbowali ich zainteresować tym tematem – mówił Graś. Rzecznik rządu ocenił, że również ciekawe będzie zbadanie, w jaki sposób sprawa ta przedostała się do mediów, „skoro sama zainteresowana twierdzi, że jej na tym nie zależało”.
Palikot: To kolejna sztuczka PiS-u
- Afera z Cugier-Kotką to kolejna sztuczka PiS-u. Podejrzewam, że stoją za nią Bielan z Kamińskim – mówił w RMF FM Janusz Palikot. Poseł PO stwierdził, że „to jest pisowski kabaret” i „próba wzbudzenia współczucia”. - Zagrali tą osobą już przy okazji spotu, grają dalej. Bardzo nieeleganckie, nieetyczne – ocenił poseł.
- Ktoś po sześciu godzinach dzwoni, że został pobity. Nie zgłasza tego faktu na policję. Występuje w mediach w fantastycznej formie. Dopiero dwa dni później się decyduje płakać do telefonu – mówił poseł.
Palikot odniósł się do poniedziałkowej (a więc dwa dni po zdarzeniu) rozmowy reportera „Faktów” z Cugier-Kotką. Kobieta ani słowem nie wspomniała o pobiciu (zarówno podczas nagrania, jak i po wyłączeniu kamer). - Pan Sianecki mnie o to nie pytał, zostałam totalnie zaskoczona. Nie chciałam angażować w sprawę mediów, chciałam to załatwić na własnym gruncie – tłumaczyła potem aktorka.
Kaczyński: Wynajmiemy ochroniarza
Całą sprawę skomentował też we wtorek Jarosław Kaczyński. - Nie wiem, czy to było zlecenie, czy wystąpienie pewnej części elektoratu Platformy Obywatelskiej – mówił prezes PiS. Kaczyński wyjaśniał też, dlaczego Cugier-Kotka dopiero w poniedziałek wieczorem powiedziała o pobiciu jej przez trzech mężczyzn. - Była w szoku, kobiety tak mają - przekonywał.
Jak PiS zamierza wesprzeć aktorkę? - Jeśli będzie trzeba, wynajmiemy Annie Cugier-Kotce ochroniarza. Czujemy się za nią odpowiedzialni bo wyświadczyła nam przysługę - zaznaczał. Były premier dodał, że bez względu na dalszy rozwój tej sytuacji "ma wrażenie, że pod rządami PO Polska maszeruje w stronę Białorusi".
Pupilka PO i PiS
Anna Cugier-Kotka stała się sławna po tym, jak wystąpiła w spocie wyborczym PO, zachęcając do głosowania na tę partię. W ostatniej kampanii wyborczej zmieniła jednak barwy i wystąpiła w filmikach PiS, gdzie przekonywała, że partia Donalda Tuska zawiodła jej oczekiwania. To ona dała obecnemu rządowi słynną "żółtą kartkę".
Po emisji tego spotu aktorka zaczęła otrzymywać obraźliwe sms-y i e-maile. Miano grozić jej także śmiercią.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24