Zakończyło się przewożenie akt Komisji Weryfikacyjnej WSI z BBN do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego. - Nie było żadnych problemów. Pakowanie akt trwało całą noc - relacjonował na antenie TVN24 rzecznik MON Robert Rochowicz.
Rochowicz mówił na antenie TVN24, że "ma nadzieję, że do urzędników SKW trafiła całość zgromadzonych wcześniej akt". Rzecznik MON przyznał, że nie było żadnych kłopotów z ich wywozem z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - Urzędnicy SKW, którzy już wcześniej pracowali na zlecenie Komisji Weryfikacyjnej w BBN-ie dostali w poniedziałek, a więc ostatni dzień prac komisji, polecenie, aby zostali i rozpoczęli przygotowywanie materiałów do transportu. Tak też zrobili - relacjonował rzecznik MON.
Z dużej chmury mały deszcz?
Rochowicz studził też emocje, które od poniedziałkowego wieczoru towarzyszyły sprawie akt i rzekomych napięć między BBN-em a SKW. - Wszystko odbyło się bez problemu. Współpraca z BBN-em układa się zatem chyba pomyślnie skoro funkcjonariusze SKW zostali wpuszczeni i mogli wyjechać z dokumentami - uspokajał rzecznik MON. Dodał, że o pomyślnym rozwiązaniu sprawy poinformował już przebywającego nadal w Iraku ministra obrony Bogdana Klicha.
"Prawo okazało się jednoznaczne"
- Dobrze się stało. Pozytywnie oceniam decyzję Jana Olszewskiego i BBN-u - tak na przekazanie akt do SKW zareagował z kolei przewodniczący Komisji Obrony Narodowej Janusz Zemke. Według byłego wiceszefa MON pomimo poniedziałkowego pata wywołanego słowami szefa Komisji Weryfikacyjnej WSI "okazało się, że prawo jest jednoznaczne": - Komisja zakończyła działalność i dokumenty musiały na żądanie szefa SKW wrócić do kontrwywiadu, bo to on ponosi za nie odpowiedzialność - mówił Zemke na antenie TVN24.
Jak dodał, ma nadzieję, że wszystkie akta, które po ostatnich wyborach parlamentarnych pospiesznie wywożono z SKW do BBN-u trafią tam z powrotem. - Mam nadzieję, chciałbym żeby tak było, ale głowy za to bym nie dał. Kiedy wywożono dokumenty z SKW nikt nie sporządził bowiem żadnego protokołu, bo nie było na to czasu - przypomniał poseł SLD.
Olszewski: Nie oddam akt
Jeszcze w poniedziałek wieczorem sytuacja na linii Komisja-SKW była patowa. Służba Kontrwywiadu Wojskowego domagała się zwrotu tajnych akt, które tuż po wyborach wywiózł do siedziby Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jan Olszewski. Ten mówił "NIE" twierdząc, że SKW nie jest kompetentna do ich odbioru.
- Szef SKW Janusz Nosek podjął decyzję o przewiezieniu materiałów Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI z powrotem do siedziby SKW – stwierdził w poniedziałek wieczorem w rozmowie z tvn24.pl rzecznik MON Robert Rochowicz. Nie wykluczał odebrania akt siłą.
Komisja zweryfikowała połowę żołnierzy WSI
Komisja Weryfikacyjna ds. byłych żołnierzy WSI skończyła w poniedziałek działalność po dwóch latach pracy. Zbadała połowę z dwóch tysięcy oświadczeń złożonych przez b. żołnierzy WSI. Od wtorku jej zadania ma przejąć komisja kwalifikacyjna przy MON, która jest w trakcie tworzenia.
Rzecznik MON przypomniał, że zgodnie z zarządzeniem premiera Jarosława Kaczyńskiego z listopada 2007 r., termin działalności komisji mija o północy 30 czerwca. - W związku z tym szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego podjął decyzję o zamknięciu Kancelarii Tajnej nr 10, utworzonej z wyłącznym przeznaczeniem do obsługi prac tejże komisji - oświadczył MON w specjalnym komunikacie.
Według ministerstwa we wtorek członkowie komisji tracą wszelkie uprawnienia do dysponowania dokumentami zgromadzonymi w Kancelarii Tajnej nr 10, a ich przetwarzanie, przekazywanie, udostępnianie oraz przechowywanie stanowić będzie "rażące naruszenie ustawy o ochronie informacji niejawnych" – podkreślił resort w komunikacie. MON stoi na stanowisku, że Kancelaria Tajna nr 10 jest de facto komórką Służby Kontrwywiadu Wojskowego, pracującą czasowo na rzecz Komisji Weryfikacyjnej.
Spór o Komisję
Po tym, jak w listopadzie zeszłego roku Komisja Weryfikacyjna ds. WSI zmieniła siedzibę na gmach BBN, prasa donosiła, że weryfikacja utknęła i faktycznie się jej nie prowadzi. W odpowiedzi na to Olszewski informował w marcu tego roku, że do weryfikacji pozostało komisji 400 osób, zaś 900 innych czeka na wydanie pozytywnej decyzji. Tłumaczył, że komisja nie może ich wydać, bo uniemożliwia się jej prace m.in. przez to, iż osobom, które wcześniej z ramienia SKW obsługiwały kancelarię tajną komisji, cofnięto ten przydział.
MON tłumaczy, że utrudniania wynikały z m.in. faktu, że Komisja nie wpuszczała kontroli do pomieszczeń, w których przechowywano materiały niejawne oraz "długotrwałego braku zgody Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej na prawidłowe ustanowienie Kierownika Kancelarii Tajnej nr 10”.
Macierewicz: Opóźnieniom winien premier
Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz zwraca z kolei uwagę na fakt, że za opóźnienia w pracach komisji winę ponosi sam premier Donald Tusk i Platforma Obywatelska.
- Komisja potrzebuje jeszcze dwóch miesięcy, które zabrał jej Donald Tusk, uniemożliwiając prace w ciągu minionego pół roku. (...) Od tego czasu, gdy Platforma Obywatelska przejęła władzę, absolutna większość czasu, bo około pięciu miesięcy, została komisji przez działania nowej koalicji zabrana. (...) To był okres szarpaniny z rewizjami, niedopuszczeniem komisji do własnego zasobu archiwalnego, wyłączeniem systemu informatycznego niezbędnego do prawidłowej i bezpiecznej pracy. Te wszystkie działania, o których informowaliśmy opinię publiczną, chociaż zakrzykiwane przez media związane ze środowiskami liberalnymi i komunistycznymi, realnie miały miejsce i uniemożliwiały panu przewodniczącemu Janowi Olszewskiemu realizację zadań w pełni - mówi Antoni Maciereiwcz w wywiadzie dla "Naszego Dziennika". Dodaje jednak, że pomimo opóźnień "efekt prac komisji i tak jest imponujący".
Poseł PiS zaznacza też, że prace komisji wbrew powszechnym sądom "nie zostają zakończone, a przerwane". - Termin działania komisji zależy wyłącznie od pana premiera Tuska, który może wyznaczyć inny termin zakończenia jej prac. Według ekspertyz prawnych, premier powinien skonsultować zakończenie prac komisji z jej przewodniczącym. Komisja została powołana do wykonania określonej pracy i musi mieć możliwość jej zakończenia - przekonuje Macierewicz w "Naszym Dzienniku".
Dokończą weryfikację
W komisji zasiadały 24 osoby - 12 z nominacji premiera Jarosława Kaczyńskiego i 12 - prezydenta. Nowy premier Donald Tusk nie dokonywał zmian w składzie komisji. Weryfikatorzy zbierali od b. ludzi WSI oświadczenia na temat ich pracy w likwidowanych służbach - mieli w nich informować o znanych im nieprawidłowościach w działalności starych służb, także przestępstwach, w których sami mieliby uczestniczyć. Jeśli się przyznali, nie ponieśliby kary, co gwarantowała im ustawa. Komisja w sprawie takiej osoby wydawała "stanowisko", które stawało się podstawą przyjęcia do nowych służb.
27 czerwca Sejm znowelizował ustawę o byłych żołnierzach WSI. Według nowych przepisów ekipa mająca dokończyć proces weryfikacji będzie maksymalnie siedmioosobowa i powołana przez ministra obrony. "Zespół pełnomocników" będzie złożony z cywilnych ekspertów i żołnierzy zawodowych. Działałby on w ramach MON, a nie jako niezależna instytucja publiczna. PiS głosował przeciw noweli.
Źródło: tvn24.pl, "Nasz Dziennik", PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24