Około 210 uczestników zadym w Dniu Niepodległości zostało zatrzymanych na gorącym uczynku. Jak zapowiadał minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, mieli być sądzeni od ręki przez sądy 24-godzinne. Jednak niemal wszystkim sprawy odroczono. Policja i prawnicy mówią, że sądy 24-godzinne do takich spraw się nie nadają. Minister utrzymuje, że jak najbardziej, tylko policja musi się bardziej starać.
Optymizm Kwiatkowskiego odnośnie szybkiego sądzenia uczestników zajść okazał się być pozbawiony podstaw. Skazano jedynie trzech, bo sami się przyznali. Sprawę reszty sędziowie odroczyli na grudzień. Policja musi zgromadzić i przekazać odpowiednie dowody, zwłaszcza nagrania z kamer monitoringu.
Tak więc, czy sądy 24-godzinne działają jak powinny? - Ten tryb nie zawodzi, gdy materiał dowodowy jest tak przygotowany, że można z niego korzystać - zapewnia Kwiatkowski. Policja odpiera jednak zarzut ministra. Według funkcjonariuszy, nie sposób w ciągu jednego dnia obejrzeć dziesiątki godzin nagrań i przeprowadzić ich analizę.
Niemożliwość?
Prawnicy pośrednio wspierają policję, twierdząc, że sądy 24-godzinne nie nadają się do sądzenia uczestników zamieszek. Problem w tym, że utworzono je właśnie do tego celu. Zwłaszcza z myślą o walkach na stadionach. Wielokrotnie zapewniali i nadal zapewniają o tym politycy.
- Ten tryb zamiast sądzić niebezpiecznych chuliganów stadionowych jest sprowadzony do osądzania pijanych kierowców, rowerzystów. Trzeba było powiedzieć otwarcie, że ten tryb do tego jest - mówi dr Łukasz Chojniak, karnista. Prawnicy proponują inne rozwiązanie, tak zwany "tryb nakazowy", kiedy wyrok wydaje sam sędzia, bez prowadzenia rozprawy.
Minister Kwiatkowski jest jednak nieprzekonany. W jego opinii największym sprawdzianem będą rozgrywki na Euro 2012. - Na każdym stadionie jest kilkaset kamer, więc nie będzie problemu z materiałem dowodowym - zapewnia minister.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (Fot. PAP/Tomasz Gzell)