W partiach trwają spory o jedynki na listach do Sejmu, a o Senat nikt się nie kłóci. Traktowany jest jak polityczna emerytura, często wybierany przez polityków na marginesie swoich partii. Ale w tym roku może być inaczej - pisze "Życie Warszawy".
Żeby dostać się do Senatu, potrzebna jest popularność. Z niej chce skorzystać Leon Kieres, były prezes IPN. Propozycję kandydowania do Senatu złożyli mu politycy PO. Ma startować z Wrocławia, gdzie jest przewodniczącym sejmiku województwa dolnośląskiego.
Nie wiadomo, co zrobi Maciej Płażyński. Wicemarszałek Senatu zbiera podpisy potrzebne do rejestracji własnego komitetu wyborczego jako kandydata niezależnego na senatora. Potrzebuje ich trzy tysiące. Nie oznacza to jednak, że zdecyduje się na Senat.
Politycy PiS i PSL proponują mu swoje listy do Sejmu. – To miłe uczucie być kuszonym, a Sejm kusi mnie bardziej niż Senat, bo w obu tych izbach inaczej uprawia się politykę – mówi Płażyński. Na pytanie, kiedy się zdecyduje, odpowiada krótko: – Termin zgłaszania kandydatów mija 26 września.
Między Sejmem a Senatem wahają się też dwaj inni politycy: Radosław Sikorski, były szef MON, i Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu. Sikorskiego kusi PSL, które proponuje mu jedynkę na warszawskiej liście wyborczej do Sejmu. On sam jednak rozważa też start do Senatu. Z jakiej listy? Pytany o to, odpowiada: – O polityce nie chcę teraz rozmawiać. Zaraz dodaje, że zdecyduje do końca tygodnia. Podobnie deklaruje Borusewicz, który na razie nie chce komentować składanych mu przez PO i PiS propozycji .
Źródło: Życie Warszawy, PAP