Miliony anonimów zalewają urzędy. Donoszą wszyscy: ojcowie na dzieci, narzeczone na byłych chłopaków. Najwięcej pism od „życzliwych” odbierają skarbówki - kilkaset tysięcy w roku - wylicza "Metro".
„Uprzejmie donoszę, że Jacek K. i Krzysztof G. unikają służby w polskiej armii. Obecnie przebywają w Londynie. Przylatują do Polski 20 marca, będą na lotnisku Okęcie ok. godz. 11. Zróbcie coś z tym” - taki e-mail trafił na skrzynkę Ministerstwa Obrony Narodowej.
- Podobnych donosów mieliśmy w tym roku już kilkadziesiąt. Najczęściej na unikających służby donoszą rezerwiści, którzy sami odsłużyli wojsko - mówi jeden z dowódców w departamencie informacji MON. - Wszystkie sygnały sprawdzamy.
Prawdziwe oblężenie przeżywają jednak urzędy skarbowe. Najczęściej przychodzą listy od sąsiadów, którzy informują, że fryzjerka na lewo strzyże w domu, a ci spod piątki to na czarno pracują w Szkocji i właśnie wrócili. - Donosy przysyłają także zawiedzeni kochankowie, najbliższa rodzina czy podwładni z pracy - wymienia Iwona Sadrzak, kierownik referatu w dziale kontroli podatkowej Urzędu Skarbowego Warszawa-Mokotów.
Byli pracownicy czasem dokładnie opisują przekręty w szefów. „Zgłaszam, że właściciel sklepu monopolowego nielegalnie prowadzi sprzedaż alkoholu. Połowę towaru nabija na kasę, resztę zapisuje sobie w brązowym zeszycie, który trzyma na zapleczu w biurku” - napisała była pracownica.
W sumie skarbówki odbierają kilkaset tysięcy anonimów rocznie. W ubiegłym roku tylko w Olsztynie wpłynęło 800 takich pism. - Przeprowadzono prawie 300 kontroli, w kilkudziesięciu przypadkach informacje się potwierdziły - mówi Krystyna Arciszewska, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Olsztynie.
Aby zachęcić urzędników do szybszej reakcji, Polacy udoskonalają swoje donosy. Coraz częściej to nowoczesne informacje poparte także dowodami. - Dołączają zdjęcia, filmy wideo czy nagrania rozmów telefonicznych, z których wynika, że ktoś pracuje, choć jest na zwolnieniu lekarskim - opowiada Dariusz Kowalczyk, rzecznik prasowy z nowosądeckiego oddziału ZUS. - Mając takie dowody, nie pozostaje nam nic innego, jak domagać się zwrotu zasiłków chorobowych - dodaje.
Źródło: "Metro"