Po raz kolejny służby specjalne dały pokaz „profesjonalnej” roboty. Efekt – Barbara Blida nie żyje. Skandal, skandal, skandal!!!
Jak do tego mogło dojść? Co właściwie wydarzyło się w jej domu w Siemianowicach Śląskich? Skąd w rękach byłej posłanki SLD znalazł się nabita, odbezpieczona i przeładowana broń? Co robiła funkcjonariuszka ABW, która miała ją pilnować? Czy dochowano wszystkich wymaganych prawem procedur? Czy rzeczywiście akcja ABW była potrzebna, czy chodziło jedynie o medialny spektakl? Te i podobne pytania stawiają od wczoraj politycy i komentatorzy. Odpowiedzi na razie nie ma. Bez względu na to jakie będą prokuratorskie ustalenia, śmierć Barbary Blidy obciąża Agencje Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Można tłumaczyć, przekonywać, prowadzić wewnętrzne postępowania wyjaśniające – fakty są jednak nieubłagane. Była posłanka SLD nie żyje, a wszystko wydarzyło się pod „czujnym okiem” funkcjonariuszy służb specjalnych. Kompromitacja!
Skandalem jest nie tylko to co wydarzyło się w Siemianowicach Śląskich. Skandalem jest także reakcja szefa ABW na te wydarzenia, a dokładnie brak reakcji.
W takich sytuacjach człowiek honoru podaje się do dymisji. Przełożony jest bowiem nie tylko od tego by zbierać pochwały i chwalić się sukcesami. Bycie szefem to nie tylko splendor, prestiż i przywileje wynikające z zajmowanego stanowiska. Bycie szefem to także odpowiedzialność za działania podwładnych. I jeśli nawet pan Święczkowski osobiście nie miał nic wspólnego z nieudanym zatrzymaniem Barbary Blidy, to jako szef całego ABW ponosi odpowiedzialność (także polityczną) za akcję, którą spartaczyli jego podwładni. Dymisji jednak nie ma. Zamiast niej jest wniosek koordynatora ds. służb specjalnych o czasowe zawieszenie szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Być może Bogdan Święczkowski powinien pojechać do Emowa. Tam w Centralnym Ośrodku Szkolenia ABW stoi obelisk, na którym umieszczono słowa Generała Stefana Roweckiego „Grota”: „Musisz świecić przykładem odwagi, honoru, żarliwej dla Narodu służby”. Odwaga, honor, służba państwu i narodowi – dla „Grota” Roweckiego nie były to puste słowa. Patron ośrodka szkoleniowego ABW udowodnił to całym swoim życiem. Pan Święczkowski, choć jest prokuratorem nie oficerem, ma jeszcze szansę udowodnić, że rozumie słowa „Grota” Roweckiego.
Żeby było jasne, nie twierdzę, że nie należało zatrzymać Barbary Blidy, że była niewinna. Nie twierdzę, że nie należy walczyć z korupcją i mafią. Twierdzę jedynie, że agencja mająca odpowiadać za Bezpieczeństwo Wewnętrzne od lat działa nieprofesjonalnie i jest uwikłana w doraźne polityczne rozgrywki.
Wystarczy przypomnieć historię Marcina Tylickiego, asystenta posła Gruszki przewodniczącego Orlenowskiej komisji śledczej. Za rządów SLD, „profesjonaliści” z ABW oskarżyli młodego chłopaka o szpiegostwo na rzecz Rosji. Mówiono o zagrożeniu bezpieczeństwa państwa, sprawa była wagi państwowej. Tylicki trafił na kilka miesięcy do aresztu, stracił pracę. Jego matka, pani Halina, poruszyła niebo i ziemię by bronić swojego syna, by udowodnić, że jest niewinny. Sam spotykałem się z nią kilkakrotnie, była dzielną kobietą. Była, ponieważ walka o Marcina przerosła jej siły. Nie wytrzymała olbrzymiego stresu, napięcia – zmarła. Lekarze stwierdzili wylew krwi do mózgu. Pani Halina nie doczekała wyroku sądu, który uniewinnił jej ukochanego syna. Miała być wielka szpiegowska afera, a wyszła tragifarsa.