Tragiczna sytuacja kilkudziesięciu Polaków na plantacji truskawek w Holandii. Skarżą się, że pracodawca ich gnębi i nie chce wypłacić pensji. Nie pomogły nawet kilkugodzinne negocjacje, w których udział brał polski konsul. Rodacy są jednak zdeterminowani i chcą walczyć o swoje. - To są nasze ciężko zarobione pieniądze, na które żeśmy po kolana w błocie pracowały - mówi tvn24.pl Bożena Pesta, poszkodowana Polka.
Informację o sytuacji, jaka ma miejsce w Holandii otrzymaliśmy od naszego internauty na platformę Kontakt TVN24.
Wszystko potoczyło się według dobrze znanego już scenariusza. Grupa 80 Polaków (79 kobiet, 1 mężczyzna) przyjechała do miejscowości Oirschot w Holandii z nadzieją na zarobienie pieniędzy na plantacji truskawek.
Zamieszkali w dwóch blaszanych barakach, bez ciepłej wody. "Czynsz" za lokum wynosi 7 euro i 12 centów za dobę. Te nienajlepsze warunki miały zrewanżować jednak zarobione pieniądze - ok. sześciu euro "na rękę" za godzinę pracy.
Pieniędzy brak
Jak twierdzą Polacy, pracodawca obiecał, że pensje będą otrzymywać w każdy pierwszy piątek miesiąca. Teraz jednak pieniędzy zapłacić nie chce. - Szef powiedział nam otwarcie, że wypłata będzie jak księgowa wróci z urlopu - czyli pod koniec sierpnia - mówi portalowi tvn24.pl poszkodowana przez Holendra Polka, Bożena Pesta.
Przestał też płacić, chociaż wiedział, że pracownicy nie mają za co kupić jedzenia.
Jak twierdzą Polacy - pracodawca znęcał się nad nimi psychicznie. Popędzał ich przy pracy, a gdy nie nadążali, obrażał ich. Słyszeli m.in., że "Polacy nadają się jedynie do podcierania nimi tyłków" lub że "Polacy nadają się tylko do zbierania truskawek". W końcu zbuntowali się przeciwko takiemu traktowaniu. Postawili ultimatum, że jeśli nie dostaną wypłaty, przestaną pracować. Żeby zmusić ich do pracy, pracodawca miał im odciąć dostęp do wody.
Bo księgowa poszła na urlop
Przy stole taką awanturę nam zrobili, zaczęli rękoma w stół walić. Ojciec szefa pokazał nam na gardle, "że tak będzie". Polka przebywająca na plantacji
W poniedziałek po południu na miejsce przyjechali dwaj polscy konsulowie, przywożąc rodakom podstawowe artykuły spożywcze. - W poniedziałek rano, informację o całej sytuacji otrzymaliśmy z firmy prawniczej. Pojechaliśmy na miejsce, okazało się, że sytuacja stała się napięta, kiedy panie dowiedziały się, że nie otrzymają wynagrodzenia na czas - opowiada tvn24.pl konsul Leszek Rowicki.
Rozmowy pomiędzy przedstawicielami polskiego konsulatu w Holandii, a właścicielem firmy trwały siedem godzin. - Panie twierdziły, że nie otrzymały jeszcze wynagrodzenia za lipiec, chociaż był już 10 sierpnia.
Dzisiaj, przed chwilą szef też był u nas na baraku, do nikogo się nie odezwał. Jedną dziewczynę pchnął, kopnął i poszedł dalej. Polka przebywająca na plantacji
- Rozstaliśmy się po godzinie 22. Po burzliwej dyskusji, pracodawca Polaków zmienił stanowisko i zaoferował im od 100 do 200 euro zaliczki. 100 euro dla tych, które zostają i mogą jeszcze poczekać na wypłaty, 200 euro dla tych, które chcą jechać do Polski. Obiecał, że całe wynagrodzenia za lipiec (wraz z dokładnym rozliczeniem), zastaną przelane na ich konta w przeciągu około dwóch tygodni - dodał konsul.
Szef grozi?
Kobiety nie godzą się na to. Pracować dalej nie będa, chcą tylko otrzymać swoje pensje. - To są nasze ciężko zarobione pieniądze, na które żeśmy po kolana w błocie pracowały, zbierały truskawki - mówi rozżalona Bożena Pesta.
To są nasze ciężko zarobione pieniądze, na które żeśmy po kolana w błocie pracowały, zbierały truskawki. Polka przebywająca na plantacji
Opowiada, że w poniedziałek, po odjeździe konsula, do ich baraków przyszli holenderscy pracodawcy. - Przy stole taką awanturę nam zrobili, zaczęli rękoma w stół walić. Ojciec szefa pokazał nam na gardle, "że tak będzie" - opowiada Bożena Pesta. I dodała: Dzisiaj, przed chwilą szef też był u nas na baraku, do nikogo się nie odezwał. Jedną dziewczynę pchnął, kopnął i poszedł dalej.
"Nie przyjeżdżajcie"
Polski konsulat w Holandii obiecuje, że sprawę cały czas będzie nadzorował. Polacy pracujący na plantacji apelują zaś: Przekażcie wszystkim, żeby nikt tutaj nie przyjeżdżał.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24