"Niniejszym oświadczam, że pozostaję przy życiu" - o podpisanie pisma takiej treści emerytkę z Warszawy poprosił ZUS. Zbulwersowana pani Agnieszka skontaktowała się z nami przez platformę Kontakt TVN24.
ZUS: Żyjesz adresacie?
- Na ten skandal muszę jakoś reagować! – oburza się w rozmowie z tvn24.pl Agnieszka Wodzińska z Warszawy. - Trudno nie reagować na takie chamstwo. Nie wyobrażacie sobie, jak mnie to boli! – dodaje.
O co chodzi? Pod koniec maja listonosz przyniósł pani Agnieszce
Niniejszym oświadczam, że pozostaję przy życiu i zamieszkuję pod wskazanym adresem ZUS
Musimy się jakoś dowiedzieć
Zdaniem ZUS-u to zwyczajna procedura. Ma dotyczyć wszystkich, którzy mając uprawnienia do pobierania polskich emerytur, mieszkają za granicą. - W takim wypadku musimy potwierdzić, czy cały czas istnieje podstawa do pobierania świadczeń - mówi portalowi tvn24.pl Mikołaj Skorupski, rzecznik ZUS. Powołuje się przy tym na bliżej nieokreślone „europejskie przepisy” i przekonuje, że taka praktyka jest powszechna również wśród firm ubezpieczeniowych. Czy takie pytanie nie jest grubym nietaktem? Tego rzecznik nie chce komentować.
Emerytka: Może przybliżyć datę śmierci?
Problem w tym, że pani Agnieszka nigdy na stałe za granicą nie mieszkała. Od 30 lat jest zameldowana pod tym samym adresem przy Dolinie Służewieckiej. W rozmowie z tvn24.pl przekonuje, że podobne pisma dostało kilku jej znajomych – również mieszkających w Polsce. - Chyba napiszę, że nie żyję od kilku lat i podpiszę się pod spodem – zastanawia się. – Albo zapytam ich, czy życzą sobie, żebym przybliżyła datę swojej śmierci! Jakoś trzeba przecież ułatwić ich pracę.
Wszystko powinno być w systemie
Podstawę prawną do pytania emerytów, czy żyją daje zdaniem ZUS Ustawa o rentach i Emeryturach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych z 1998 roku. -To jakiś absurd, żeby zbierać takie informacje w te sposób! Wygląda na to, że mają tam kompletny bajzel – irytuje się Joanna Kluzik-Rostkowska,była Minister Pracy i Polityki Społecznej w rządzie PiS. – Prawdopodobnie wynika to z tego, że jesteśmy w Polsce bardzo zacofani jeśli chodzi o systemy informatyczne. Wszystkie takie informacje urzędnik powinien przecież bez problemu odnaleźć w systemie PESEL.
Rzecznik Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej Bożena Diaby sprawą jest oburzona, jednak jej zdaniem zawiniły tu nie przepisy, a ich niefortunna interpretacja. - To jest kolejna sytuacja kiedy nie trzeba zmieniać prawa, tylko wymagać od urzędników elementarnej inteligencji. - komentuje Diaby.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl